Więcej obserwatorów niż zwykle wybiera się do Stanów Zjednoczonych, aby obserwować przebieg wyborów prezydenckich. Fałszerstw obawia się przede wszystkim Donald Trump, który wezwał już swoich zwolenników do obserwowania przebiegu głosowania w lokalach wyborczych.
Podczas poprzednich wyborów w Stanach Zjednoczonych, OBWE wysłała do tego kraju jedynie 44 swoich obserwatorów. Tymczasem teraz, już na początku listopada, w Ameryce pojawi się blisko 500 osób reprezentujących OBWE. Po raz pierwszy do USA wybiorą się również obserwatorzy z Organizacji Państw Amerykańskich (OAS), a wybory monitorować będą też wysłannicy z Rosji. Najczęstszym argumentem uzasadniającym tak duże zainteresowanie przebiegiem wyborów w USA jest obawa przed protestami, które mogą zostać spowodowane zmianą przepisów wyborczych w kilku stanach. Podczas rejestracji do wyborów, bądź oddawania głosów, trzeba będzie bowiem okazać dowód tożsamości ze zdjęciem. To rozwiązanie krytykowane jest zwłaszcza przez czarnoskórych oraz Latynosów, ponieważ wielu z nich nie posiada prawa jazdy, które w USA jest uznawane za dowód tożsamości.
Ponadto nadużyć boi się republikański kandydat na prezydenta, Donald Trump. Wezwał on swoich zwolenników do bacznego przyglądania się przebiegowi głosowania w lokalach wyborczych, aby nie dopuścić do fałszerstw mających nie dopuścić go do zwycięstwa.
Część zagranicznych obserwatorów może mieć jednak problem z wykonywaniem swojej pracy, ponieważ w części stanów zgodnie z prawem nie mogą oni wchodzić do lokali wyborczych.
Na podstawie: onet.pl.