Wczoraj w Warszawie spotkali się ze sobą przedstawiciele rządu Mateusza Morawieckiego oraz związków zawodowych górników. Po rozmowach ujawniono tak naprawdę niewiele, bo obie strony wydały lakoniczne komunikaty. Najprawdopodobniej władza przedstawiła jednak plan powolnego odchodzenia od wydobycia węgla w celach energetycznych. Gospodarka ma go bowiem potrzebować w coraz mniejszym stopniu.
W ubiegłym miesiącu fiaskiem zakończyły się rozmowy dotyczące zmian w Polskiej Grupie Górniczej. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin przestraszył się wówczas krytyki pojawiających się informacji o zamykaniu kopalń. Teraz w Warszawie w rozmowach oprócz niego uczestniczyli minister klimatu Michał Kurtyka, a także pełnomocnik ds. infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.
Tak naprawdę obie strony były bardzo lakoniczne w relacjonowaniu przebiegu spotkania. Związkowcy twierdzą, że przedstawili własny projekt zmian w PGG, który miał spotkać się z zainteresowaniem rządzących. Ministerstwo Aktywów Państwowych mówi o „kroku bliżej” w kierunku osiągnięcia porozumienia, mającego opierać się o twardy rachunek ekonomiczny.
Portal WysokieNapiecie.pl uważa z kolei, że ministrowie przedstawili górnikom plan zmniejszenia wydobycia węgla. W ubiegłym roku kopalnie dostarczyły blisko 50 mln ton węgla, a dodatkowo do Polski trafiło 13 mln ton z importu. W 2023 r. popyt na węgiel energetyczny ma jednak zmniejszyć się o 10 mln ton, dlatego w 2035 r. w naszym kraju funkcjonować mogą już tylko dwie wydobywające go kopalnie.
Powody są prozaiczne. Gospodarka po prostu będzie potrzebować mniej węgla. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, coraz więcej energii uzyskuje się dzięki wiatrakom oraz elektrowniom gazowym i społecznym. Po drugie, modernizacja elektrowni powoduje dostarczanie przez nie energii przy mniejszym wykorzystaniu surowca. Wreszcie po trzecie, mniej węgla będą potrzebować ciepłownictwo oraz drobni odbiorcy.
Na podstawie: wysokienapiecie.pl, forsal.pl.