Szef ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie, Bix Aliu, skrytykował nasz kraj za stosunek do ruchu mniejszości seksualnych. Jego zdaniem Polska traci gospodarczo na swoim rzekomo wrogim podejściu do LGBTQWERTY, bo amerykańskie koncerny przed lokowaniem swoich inwestycji biorą pod uwagę właśnie ten aspekt.
Chargé d’affaires amerykańskiej placówki wziął udział w dwudniowym kongresie Impact’21. W jego trakcie pochwalił rząd Mateusza Morawieckiego głównie za rozwój gospodarczy kraju, a także za przyspieszenie programu szczepień przeciwko koronawirusowi. Aliu dostrzega tym samym ożywienie gospodarcze oraz klimat sprzyjający zagranicznym inwestycjom w Polsce.
Jednocześnie dyplomata uważa, że zwłaszcza przedsiębiorstwa z USA mogłyby inwestować w Polsce większe pieniądze. Przeszkodą ma być jednak stosunek obecnych władz do kwestii postulatów podnoszonych przez aktywistów mniejszości seksualnych. Amerykańskie koncerny przywiązują bowiem dużą uwagę do „różnorodności” w miejscu pracy.
– Wzmocnienie pozycji i zatrudnianie osób o różnorodnych cechach i poglądach jest jednym ze sposobów odpowiedzi na ten apel, ma to także sens biznesowy. W Stanach Zjednoczonych i w Polsce nasi pracownicy mają większy potencjał wtedy, gdy ludzie z różnych środowisk mogą wnieść do pracy swoje unikalne umiejętności i talenty. Dotyczy to również społeczności LGBTI – stwierdził Aliu.
Amerykański dyplomata przytoczył przy tej okazji niedawny raport Open for Business, czyli organizacji LGBTQWERTY przypatrującej się kwestiom biznesowym. Z dokumentu tęczowych aktywistów ma wynikać, że „brak inkluzywności ze względu na orientację seksualną lub tożsamość płciową może zaszkodzić długoterminowym perspektywom ekonomicznym”.
Aliu powołując się na dane niewiadomego pochodzenia dodał, że… polską gospodarkę rocznie blisko 1,2 miliarda dolarów kosztuje nierówność dewiantów seksualnych w dostępie do opieki zdrowotnej, a także ich problemy psychiczne związane z rzekomymi prześladowaniami.
Na podstawie: wnp.pl.