Kilka dni przed akcją wśród miejscowych kibiców i nacjonalistów rozeszła się informacja o planowanym zbiegowisku pod pomnikiem. Nie trzeba było długo czekać na reakcję – dosyć szybko w lokalnym środowisku rozdzwoniły się telefony o godzinie i miejscu spotkania, a także informujące o legalności patriotycznego kontr-zgromadzenia. Cel był jeden – nie dopuścić lewaków do profanacji w pełni zasłużonego i póki co jedynego w Polsce pomnika Romana Dmowskiego. I to się udało.
Dochodząca w stronę pomnika garstka lewicowych działaczy przeżyła niemały szok. Na miejscu bowiem, zastali oni ponad 70 osób, które otoczyły pomnik uniemożliwiając tym samym jego profanację i zasłonięcie. Uczestnicy akcji zorganizowanej przez Żelbeton, których szacować można na niecałe 30 osób, byli zmuszeni ustawić się w innym miejscu na warszawskim Placu Na Rozdrożu, dodatkowo ogrodzeni szczelnym kordonem policji, aby pouderzać w bębenki i poskakać w śmiesznych, pajacowatych wdziankach. Ich akcję można więc uznać za niezbyt udaną, a nie był to jeszcze koniec umilania im pociesznego zbiegowiska.
Gdy grupa Żelbeton zakończyła swoją pikietę, zgromadzeni pod pomnikiem Dmowskiego porozdzielali się na mniejsze grupki, które otoczyły rozchodzących się lewicowców. Samozwańczy antyfaszyści, którzy chętnie operują takimi terminami jak „obywatelskie nieposłuszeństwo” czy hasłami sugerującymi wrogie nastawienie do aparatu represji (z policją na czele), znajdując się w niezbyt komfortowej sytuacji natychmiast poprosili policjantów o ochronę i eskortę, jednocześnie wsiadając po 10 osób do pięcioosobowych samochodów…
Całej akcji żelbetonowców nadać można kryptonim KKA – Kolejna Kompromitacja Antyfaszystów. Podobnych zdarzeń zanotowano w ostatnich dniach co najmniej kilka, a ich podsumowanie zaobserwujemy najprawdopodobniej już za dwa dni – 11 listopada. Poniżej kilka zdjęć (kliknij, aby powiększyć).