W miejscu zbiórki zgromadził się szereg różnych organizacji oraz osób z życia publicznego. Prócz samych organizatorów z Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego, dojrzeć można było transparenty Narodowego Odrodzenia Polski, Obozu Wielkiej Polski, Poljaci za srpski Kosmet, NSZZu „Solidarność”, Wolności i Praworządności, NS Zadrugi, Unii Polityki Realnej. Licznie wstawili się polscy Autonomiczni Nacjonaliści przynosząc ze sobą kilka bannerów z politycznym przesłaniem. Dostrzec można było delegacje z zagranicy: z Serbii, Węgier, Ukrainy, oraz Białorusi.
Last, but not least, wspomnieć należy o kibicach, którzy swą obecnością pokazali, iż stadion wciąż jest miejscem, gdzie na poprawność polityczną nie ma miejsca. Ze znanych osobistości marsz wsparli np. Janusz Korwin-Mikke (jesteśmy krytycznie nastawieni wobec jego wolnorynkowych poglądów, doceniamy jednak jego anty-establishmentową postawę), Artur Zawisza, czy Rafał Ziemkiewicz.
Dojścia do Placu Zamkowego obstawione były przez małe grupki „antyfaszystów” i ochraniającą je policję. Zaobserwować tutaj można wyraźną kooperację tych dwóch grup: podczas, gdy lewacy obrzucając przechodzących patriotów kamieniami prowokowali ich do ataku, siły (nie)porządku wykorzystywały to jako pretekst do brutalnej interwencji. Szczęśliwie (dla nacjonalistów) obyło się bez większych nieprzyjemności. Niestety, parasol ochronny, jaki kontynuatorzy tradycji Milicji Obywatelskiej roztoczyli nad młodocianymi fanami Michnika i innych budowniczych III RP, był przyczyną skierowania Marszu Niepodległości w boczne ulice Warszawy.
W czasie pochodu odpalamy race, wznosimy hasła: „Duma, Duma – Narodowa Duma”, „Cześć i chwała bohaterom” „Nie czerwona, nie tęczowa – Polska tylko narodowa”. Pod siedzibą SLD, trzymając flagi przecinającego się miecza i młota wykrzykujemy „Sprzedaliście robotników”, by kilkanaście minut później dojść pod pomnik Dmowskiego, gdzie miała przebiec oficjalna i końcowa część przedsięwzięcia. Publicznie głos zabrali: Robert Winnicki z MW, Janusz Korwin-Mikke z WiP, Adam Witczak z ONRu. Przemawiał również reprezentant środowisk niezależnych. Po wszystkim odśpiewano hymn i marsz został rozwiązany.
Możliwość udziału w demonstracji była dla nas czymś znaczącym, zdajemy jednak sobie sprawę, że to nie coroczny udział w marszu rocznicowym jest środkiem, który umożliwi budowę silnego i sprawiedliwego państwa. Tylko codzienny lokalny aktywizm na płaszczyźnie społecznej, kulturowej, intelektualnej jest w stanie przybliżyć nas do realizacji naszych celów. Dlatego wszystkim polecamy pamiętać o zasadzie: Bądź aktywny w swoim mieście! Do zobaczenia na ulicy.
Wystarczy powiedzieć, że przygotowania do marszu rozpoczęły się na kilka tygodni przed jego zaplanowanym startem. Odpowiedzialność za promocję wzięli sami organizatorzy w postaci ONR i MW, ale także i środowiska autonomiczne: transparenty wywieszane na meczach czy też na ulicach miasta, reklamujące serwis internetowy poświęcony temu dumnemu wydarzeniu, wlepki w różnych częściach Warszawy, ulotki rozdawane pod stadionem Legii, plakaty i wiele innych wysiłków. Na szczególne wyróżnienie zasługuje skompletowanie tzw. „komitetu poparcia”, w skład którego weszły znane osoby ze świata polityki, mediów, ale także i artyści. To wszystko przyniosło rewelacyjny plon – w Marszu Niepodległości wzięło udział spokojnie szacując z jakieś 3 tysiące ludzi. Sceptycyzm nakazuje głośno wypowiedzieć zasadę, iż „nie ilość, a jakość”, niemniej jednak zwielokrotnienie liczby uczestników manifestacji niepodległościowej w tym roku to mocno pozytywny akcent. Pomimo dyskredytacji manifestacji niepodległościowej na łamach GW i tego typu „polskich mediów” ludziom obrazu się nie zafałszuje, tym bardziej nie uda się wmówić, iż wskrzeszanie narodowej dumy jak i niepopularne w dobie demoliberalnej dyktatury myślenie jest powodem do wstydu. Niech kolejnym dowodem będzie obraz, po której stronie stali zwykli mieszkańcy Warszawy, bądź zasłużeni dla Polski (w walce z dwoma totalitaryzmami) żołnierze AK i NSZ. Tu jest sedno odpowiedzi, gdzie znajduje się najwartościowszy element narodu.
Na marsz przybyli licznie kibice warszawskich ekip: Legii i Hutnika, ale także i innych grup z Polski, często rywalizujących o prymat w jednym mieście, lecz w tak podniosłym dniu stanęli na wysokości zadania i obyło się bez jakichkolwiek konfliktów wewnętrznych. Poza Polakami obecni byli także w różnych ilościach Węgrzy, Serbowie, a także mający ze sobą flagi państwowe – Ukraińcy i Białorusini – ci na wyposażeniu mieli biało-czerwono-białą, zakazaną w granicach reżimu Łukaszenki. Obecność tychże osób rokuje nadzieją na pogłębiającą się współpracę między posiadającymi zbliżoną tożsamość europejskimi narodami, co jest szczególnie istotne w dobie dyktatury multi-kulturalizmu. Jednocześnie zestawienie wersji antyfaszystów – „marsz był kuźnią narodowego szowinizmu”, a jakoś udział wzięli w niej przedstawiciele innych nacji – wywoła w nich ciężki do rozwikłania dysonans. Jak mniemam (odgórnie) jednak poradzą sobie z tym idealnie, wszakże choroba umysłowa zwana „antyfaszyzmem” i ojkofobią już niejednokrotnie wygenerowała spod ich pióra manipulacje, których organy propagandowe państw totalitarnych by się nie powstydziły.
11 XI 2010, godzina 15:00 Plac Zamkowy – nasze szeregi urosły do potężnych rozmiarów, nad głowami mnóstwo biało-czerwonych flag, w pośpiechu przybywają jeszcze spore ilości spóźnionych. Śpieszyć się jednak nie było sensu, albowiem po drugiej stronie Kolumny Zygmunta zebrał się kolektyw, który swą antypolskość określa eufemizmami „tolerancja”, „internacjonalizm” lub „kosmopolityzm”. Gwizdkami i słabymi okrzykami, które były z racji kiepskiej ilości decybeli niemożliwe do zidentyfikowania, pragnęli oni zagłuszyć donośne okrzyki dumnych z racji swej tożsamości narodowej Polaków. Ruszamy z niemałym opóźnieniem, bowiem organizatorzy kontrmanifestacji ochraniani przez policję nie zamierzają ustąpić z miejsca swego postoju. Naturalnie gdyby nie owa obecność funkcjonariuszy jako pewnik można przyjąć, iż ich „blokada” potrwałaby maksymalnie kilkanaście minut – realia są znane każdemu. Ludzie, którzy są pierwszy raz przy okazji naszego marszu nie potrafią zrozumieć, dlaczego to legalna manifestacja musi zmienić trasę swego przemarszu, opozycyjna strona zaś nie została zepchnięta. Ciężko jest objaśniać im podwójne standardy i moralność demokracji – gdzie faworyzowane są te elementy, w tym rzekomo „antysystemowe” będące z nimi w świetnej komitywie i im dozwolone jest wszystko. W najbliższych dniach na wielu portalach (reklamy nie ma sensu robić) przeczytam zakłamane relacje z nagłówkami „zablokowaliśmy przemarsz narodowych szowinistów”. Druga część tytułu została już w tych kilku skreślonych słowach obalona, zaś redagującym takie wypociny zalecam obiektywizm – zaakcentowanie stanu faktycznego „policja i my jako dodatek zablokowaliśmy Marsz Niepodległości”. Pieski na usługach demoliberalnego systemu znów jednak mogą przypisać sobie umiarkowany sukces – w kooperacji z systemem (od którego się fałszywie odcinają!) zmusili nas do korekty trasy przemarszu. Nie przeszliśmy reprezentacyjnymi ulicami miasta, a tymi mającymi drugorzędne znaczenie.
Po kilku perturbacjach losowych wreszcie ruszamy. Mamy mnóstwo flag w barwach narodowych, jest rozwinięta także wielka flaga, ogon manifestacji zamyka pokaźna ilość ludzi uformowana w kwadrat, którego granice wytyczają banery. Nie przytoczę treści wszystkich, bowiem nie spamiętałem, na pewno były stawiające znak równości między ABW a NKWD, „Razem przeciw systemowi. Nacjonaliści Warszawa”, „Nacjonalizm – jest wszędzie, był i zawsze będzie”, „Wolność dla nacjonalistów” itd. Są też flagi czarne i z symboliką rewolucyjną. Dookoła nas pokaźna ilość policji, jako środek prewencyjny, by profilaktycznie nikomu z opozycyjnej manifestacji nie stała się krzywda. Jako mankament należy odnotować, iż ciężko było skoordynować wśród tak licznego tłumu okrzyki. Gdy ruszyliśmy całą rozpiętością trasy, mimo nagłośnienia w postaci megafonów – te z początku pochodu nie były słyszalne w naszych rejonach. Z perspektywy końca pochodu odnotować należy dominujące wśród werbalnych akcentów „Nadchodzą nacjonaliści”, ale także „Europo powstań – Polacy obudźcie się”, „Wolność słowa dla nacjonalistów”, „Stop fałszywej demokracji”, „Narodowa duma” i kilka poświęconych ojcu polskiej myśli nacjonalistycznej – Romanowi Dmowskiemu. W kulminacyjnym elemencie celebracji przez nas Dnia Niepodległości odpalone zostało kilkanaście rac. W pewnym momencie znów dały o sobie znać pieski systemu, po raz kolejny podejmując próbę zablokowania naszej manifestacji. Scenariusz ten sam – policja ochrania ich by elementy z nadmiarem wolnego czasu i w związku z tym nie bardzo wiedzące co poczynić ze swym życiem mogły oddać się swemu schizofrenicznemu „życiowemu powołaniu”. Stoimy z jakieś 40 minut, ruszamy dalej już bez postojów pod pomnik Romana Dmowskiego. Pochód dociera w ten rejon Warszawy po godzinie 18. Tam okolicznościowe przemówienia wygłaszają kombatanci, politycy, organizatorzy. Odśpiewany dumnie zostaje hymn Polski. Wszystko to dopełnia obraz odpalonych kilku rac. Cóż, czas rozjeżdżać się do domów, kolejny tego rodzaju marsz za rok – osobiście jednak przypominam, iż nacjonalizm to nie tylko izolacjonizm na koncertach i pochód 11 listopada (choć niektórym jest tak komfortowo), lecz działalność przez cały rok póki siły i wolności starczy.
Ogółem wyrazy szacunku dla organizatorów, podziękowania dla uczestników i ludzi propagujących manifestację. Do zobaczenia na drodze nacjonalistycznej walki, zapewne już niedługo!