W sobotnie popołudnie, 15 lutego 2014 roku, przez Warszawę przeszedł IV już marsz, którego motyw przewodni można streścić w trzech słowach: „Kosowo jest serbskie”. Marsz, podobnie jak w zeszłych latach, zorganizowali wspólnie warszawscy Autonomiczni Nacjonaliści wraz z inicjatywą „Polacy na rzecz serbskiego Kosowa”.
Start manifestacji wyznaczony był na godzinę 17, tradycyjnie już u zbiegu ulic Królewskiej i Marszałkowskiej. Kilkaset osób zebrało się, by pokazać swoją solidarność z bratnim słowiańskim narodem, pozbawionym kolebki swojej państwowości przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i albańskich bandytów z UCK, a także sprzeciwić się decyzji serwilistycznych elit III RP, uznających Kosowo za niepodległy kraj. Oprócz zamieszkujących Polskę Serbów, wśród manifestantów byli Autonomiczni Nacjonaliści m.in. z Wielkopolski, Wrocławia, Łodzi, Radomia, Lublina, Narodowy Rzeszów, OSN, NOP, MW, Niklot, kibice Legii, Hutnika i innych polskich klubów oraz wiele niezrzeszonych osób. Do Warszawy przyjechali ponownie Serbowie z „Serbskiej Akcji”, pojawili się również Włosi z „Europejskiego Frontu Solidarności dla Kosowa”.
Jeszcze przed wyruszeniem manifestacji organizatorzy odczytali listy z podziękowaniami i pozdrowieniami od generała Bozidara Delicia (dowódcy wojny obronnej w 1999 roku) i Zvonko Mihajlovicia, reprezentanta Serbów i burmistrza miasta Sztrpce w południowym Kosowie. Nadszedł czas startu. Najpierw demonstracja ruszyła ul. Marszałkowską w kierunku ronda im. Romana Dmowskiego. Na czele kolumny jechał samochód ze sprzętem nagłaśniającym, działającym bez zarzutu, a to za sprawą zdolnego demonstranta, który kilka razy w trakcie marszu wchodził na dach jadącego busa i poprawiał ustawienia głośnika. Poza banerami, tymi okolicznościowymi i organizacyjnymi, demonstranci nieśli flagi Serbii i Polski, nie zabrakło też narodowo–rewolucyjnych flag z mieczem i młotem czy krzyżem celtyckim. Niosące się głośno „Kosowo jest serbskie” przykuwało uwagę licznych, zachęconych sprzyjającą pogodą do spacerów przechodniów, a ci nie omieszkali wyrażać sympatii dla Serbów i hasła demonstracji. Ich wzrok przyciągała też duża obstawa policji, niewspółmiernie duża do liczby manifestantów, dlatego kilka razy dało się słyszeć „Precz z państwem policyjnym”.
Z ronda Dmowskiego skierowaliśmy się w al. Jerozolimskie, a następnie Nowy Świat. Na reprezentacyjnej warszawskiej ulicy można było odczuć moc sprzętu nagłaśniającego połączonego ze sprzyjającą akustyką. „Stop islamizacji Europy”, „ubij Sziptara”, „serbskie Kosowo, polski Śląsk” czy pozdrowienia dla wielkiego brata zza oceanu, „USA – imperium zła” były wyjątkowo donośne. Wśród spacerowiczów, turystów i wyglądających z zaciekawieniem przez szyby gości licznych restauracji i barów, raczeni serbską muzyką płynącą w przerwach między okrzykami z głośnika dotarliśmy do Królewskiej, żeby stamtąd, mniejszymi już uliczkami, znaleźć się u celu demonstracji – pod Biurem Informacji Parlamentu Europejskiego w Polsce, mieszczącym się przy ul. Jasnej. Tutaj swoje przemówienia wygłosili przedstawiciele Serbskiej Akcji (treść przemówienia: http://www.autonom.pl/?p=8281), Europejskiego Frontu Solidarności dla Kosowa (http://www.autonom.pl/?p=8284). Na koniec głos zabrał dr Marek Skawiński z inicjatywy „Polacy na rzecz serbskiego Kosowa” i manifestację zakończono.
IV Marsz pokazał, że poparcie dla serbskiego Kosowa wśród Polaków nie słabnie. Choć media starają się pokazać Kosowo jako normalne europejskie państwo, ludzie mają w pamięci zbrodnie popełnione przez UCK, widok zburzonych, zabytkowych cerkwi serbskich i wypędzonych ze swoich domów ludzi. Solidarność ze słowiańskimi pobratymcami z południa jest silniejsza niż propaganda mediów i działania rządu polskiego nawiązującego stosunki dyplomatyczne z Kosowem, bo jak można było odczytać z jednego z transparentów na manifestacji, „solidarność jest naszą bronią”.
tekst: W.
zdjęcia: S.