Blisko trzydzieści lat miał trwać „eksperyment” prowadzony przez jednego z „naukowców” przy współpracy z władzami miejskimi Berlina. Niemiecka stolica przekazywała więc pedofilom bezdomne dzieci, bo seksuolog Helmut Kentler nie widział niczego niestosownego w kontaktach seksualnych między dorosłymi i dziećmi. Dodatkowo przez wiele lat urzędy ignorowały niepokojące doniesienia na ten temat.
Raport na ten temat przygotowali badacze z Uniwersytetu w Hildesheim. To właśnie oni przeszukiwali akta i przeprowadzili wywiady z ofiarami tego procederu. Pokrzywdzone osoby zgłosiły się przed kilkoma laty, ale jak dotąd nie otrzymały żadnego zadośćuczynienia. Wspomniany „naukowiec” Kentler nigdy też nie odpowiedział za swoje czyny – sprawy przedawniły się, a on sam zmarł w 2008 roku.
Kentler nadzorował „eksperyment” przy współpracy z Urzędem ds. Dzieci i Młodzieży. W latach 60. ubiegłego wieku założono więc „domy zastępcze” prowadzone aż do 2003 roku. W ramach koncepcji Kentlera bezdomne dzieci były przekazywane pod opiekę pedofilom w ramach „badań” opierających się na „wspólnym mieszkaniu dziecka i pedofila”. Seksuolog nie widział bowiem problemu we współżyciu osób nieletnich z dorosłymi.
Nie wiadomo wciąż ile osób padło ofiarami pedofilów. Niemieckie media informują, że jeden z dewiantów przez kilkanaście lat „opiekował się” co najmniej dziesięciorgiem dzieci, a jedno z nich – będące na dodatek niepełnosprawne – zmarło właśnie pod jego kuratelą. Sam Kentler miał mieć stały kontakt z „domami zastępczymi”, natomiast lokalne Urzędy ds. Dzieci i Młodzieży nie reagowały na pojawiające się, niepokojące doniesienia.
Na podstawie: dziennik.pl, faz.pl.