Przez greckie media przelała się fala oburzenia związana z niedzielnymi protestami, podczas których tysiące Greków sprzeciwiało się ratyfikowaniu umowy z Macedonią o zmianie nazwy ich północnego sąsiada. Chociaż zamieszki pod siedzibą parlamentu w Atenach nie są niczym nowym, dziennikarze i politycy są oburzeni dobrze przygotowanymi próbami sforsowania policyjnych barykad, za co ich zdaniem odpowiadają nacjonaliści ze Złotego Świtu.
Demonstracje przeciwko zaakceptowaniu porozumienia o przemianie Republiki Macedonii w Republikę Macedonii Północnej trwają już od paru miesięcy, ale nasiliły się w ostatnich dniach, ponieważ teraz odpowiednią umowę ma ratyfikować Parlament Grecji. Protesty przeciwko takiemu posunięciu miały miejsce w niedzielę na terenie całego kraju, zaś tradycyjnie największa manifestacja miała miejsce w centrum Aten, czyli przed siedzibą greckiego parlamentu.
Miejsce to jednoznacznie kojarzy się z prawdziwymi bitwami z policją, które najczęściej wywoływane są przez grupy skrajnie lewicowe i anarchistyczne, a następnie z lubością pokazywane przez stacje telewizyjne z całego świata. Podobnie było więc w miniony weekend, kiedy demonstranci stoczyli największą walkę z kordonem funkcjonariuszy na schodach prowadzących do głównego wejścia do parlamentu. Ogółem próby szturmu na budynek miały miejsce w trzech miejscach.
Greckie media zauważają, że demonstranci byli dobrze przygotowani, chociaż przez ponad dziesięć lat można było przyzwyczaić się do latających koktajli Mołotowa, kamieni, butelek czy metalowych prętów. W sieci internetowej miał jednak już wcześniej pojawić się dokładny plan sforsowania policyjnych kordonów, zaś wśród osób zatrzymanych po niedzielnych manifestacjach mieli znajdować się członkowie nacjonalistycznego Złotego Świtu.
Zamieszki pod parlamentem zostały potępione przez czołowe greckie partie, na czele z rosnącą w sondażach centroprawicą. Politycy liberalno-konserwatywnej Nowej Demokracji zostali jednak i tak skrytykowani przez rządzącą lewicę, która oskarża wspomniane ugrupowanie o podgrzewanie nastrojów i zachęcanie „ekstremistów” do walk. Centroprawica nie zgadza się bowiem na porozumienie, a część jej polityków nazywa je wprost zdradą.
Na podstawie: ethnos.gr.