Amerykańska policja aresztowała ponad tysiąc demonstrantów protestujących przeciwko ubóstwu, nierównościom społecznym, bezrobociu, rządom korporacji i innym plagom dotykającym ogarnięty kryzysem kraj.
Protesty, które miały miejsce w Nowym Jorku i innych dużych miastach określane są mianem „anti-Wall Street”. Setki demonstrujących zostały zatrzymanych, gdy policja próbowała odblokować zajęty przez nich w sobotę Brooklyn Bridge. Zatrzymywano każdego kto wszedł na jezdnie. Demonstracje rozpoczęły się dwa tygodnie temu pod hasłem „Occupy Wall Street”. Aktywiści i demonstranci ogłosili zamiar zajęcia finansowego serca USA w proteście przeciwko fatalnej kondycji ekonomicznej kraju, za którą obwiniają chciwość amerykańskich korporacji.
Ruch błyskawicznie zyskał poparcie w innych miastach w całych Stanach Zjednoczonych. Ogromny tłum demonstrantów zgromadził się przed siedzibą Rezerwy Federalnej w Chicago. Zebrani określili siebie jako inicjatywę „Occupy Chicago”, mówili, że do działania zainspirowały ich protesty w Nowym Jorku. Podobne demonstracje miały miejsce również w Los Angeles, gdzie protestujący prezentowali antywojenne transparenty oraz wyrażali niezadowolenie z wysokiego poziomu bezrobocia.
Poparcie dla protestów wyraziły duże związki zawodowe, m.in. United Federations of Teachers oraz Transport Workers Union Local 100 zrzeszający 38 tysięcy członków.
Niektórzy z protestujących twierdzą, że idea okupacji największych central finansowych została zainspirowana przez powstania w Egipcie czy Tunezji. Demonstranci określają okupacje instytucji finansowych jako amerykańską wersję zajęcia przez protestujących placu Tahrir w Egipcie.
Demonstranci krytykują również zachęty rządu USA, który nawołuje do obywatelskiego nieposłuszeństwa mieszkańców innych krajów, jednocześnie poważnie ograniczając jego możliwości w kraju. Zapowiadają także skorzystanie z rewolucyjnych taktyk pracowników z takich krajów jak Tunezja czy Egipt. Jak zapewniają, ma to pomóc w odzyskaniu utraconej amerykańskiej demokracji.