Masowe zbieranie danych od operatorów komórkowych nie pogwałca konstytucji – taką opinię wydał sąd rejonowy w Nowym Jorku, przy okazji sprawy wniesionej przez organizację American Civil Liberties Union przeciwko działaniom National Security Agency . Tymczasem nie dalej jak tydzień temu, sąd rejonowy w Waszyngtonie osądził, że działania NSA na polu masowego podsłuchiwania obywateli i zbierania danych ich dotyczących, są „niemal orwellowskie” w swej skali.
Piątkowy wyrok sądu w Nowym Jorku każe się spodziewać, że sprawa zakończy się w Sądzie Najwyższym, o ile prezydent Barack Obama nie zadecyduje o zabronieniu NSA bezpośredniego zbierania danych o obywatelach, jednak w obliczu ostatnich „decyzji” marionetkowej głowy państwa, taki obrót sprawy jest wątpliwy.
Wyrok sędziego Williama Pauleya może jednak stać się precedensem i istotnym orężem w ręku NSA, która będzie chciała utrzymać swoje uprawnienia. Pauley, motywując swoją decyzję, użył starego i zużytego, aczkolwiek wciąż funkcjonalnego straszaka „na terroryzm” – stwierdził między innymi, iż ochrona prywatności, wynikająca z czwartej poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, muszą „zostać zbalansowane z potrzebami rządu aby utrzymywać bazę danych, które mogą w przyszłości pomóc powstrzymać ataki terrorystyczne”.
Odnosząc się do czwartej poprawki Pauley stwierdził: „to prawo jest fundamentalne, ale nie absolutne”, dodając również, że „strategia al-Kaidy, łącząca ideologię z VII wieku z XXI-wieczną technologią zmusza rząd do przeniesienia granic prywatności”. „Jak zademonstrowały ataki z 11 września, koszt przegapienia takiego zagrożenia może być straszliwy”. „Technologia pozwoliła al-Kaidzie działać w decentralizacji i przeprowadzić międzynarodowe ataki terrorystyczne zdalnie. Masowe zbieranie danych telefonicznych jest kontratakiem ze strony rządu” – tak sędzia argumentuje wymysły masowego szpiegowania obywateli własnego kraju.
na podstawie: theguardian.com