Polscy urzędnicy dostaną nowy podręcznik, z którego będą się uczyć jak przeciwdziałać dyskryminacji. Wstępna decyzja o przyznaniu grantu na jego powstanie już zapadła, budżet przewidziany na ten cel ma wynosić około 14 tysięcy euro.
Podręcznik ma prezentować przejawy dyskryminacji spotykające w polskich realiach wszystkich i wszystko, co polit-poprawne władze uznają za dotknięte takim zjawiskiem, a więc przejawy dyskryminacji ze względu na wiek, płeć, orientację seksualną, pochodzenie etniczne, narodowe lub wyznanie, poruszone zostaną również kwestie osób niepełnosprawnych, różnic w zarobkach w zależności od płci, czy dyskryminacji przy rekrutacji do pracy lub w awansach na wyższe stanowiska dla kobiet. Wszystko to na tle innych państw europejskich zapewne po to, by uświadomić naszym urzędnikom, ile jeszcze mają do nadrobienia. Książka będzie również prezentować recepty na rozwiązanie tych „problemów”.
Powody powstania tak niezbędnego podręcznika przedstawiła pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Jej zdaniem istnieją raporty traktujące o dyskryminacji grup tak niesłusznie dotkniętych tym zjawiskiem, jak dewianci seksualni czy cyganie, lub specjalistyczne opracowania dla prawników, natomiast brak na polskim rynku książki przeznaczonej dla nauczycieli lub urzędników, która w sposób całościowy opisuje to zagadnienie. To własnie urzędnicy mają być głównymi odbiorcami treści owego podręcznika, gdyż „jeśli urzędnik nie jest uwrażliwiony na temat dyskryminacji, może nieświadomie użyć dyskryminującego języka lub nie zauważyć dyskryminujących zapisów w jakimś zarządzeniu lub formularzu”.
„Jeżeli mówimy o edukacji równościowej, promowaniu tolerancji, to pierwszym odbiorcą takiej aktywności powinna być administracja publiczna, ponieważ w jakiś sposób reprezentuje i wyraża państwo. Chcielibyśmy, aby pojawił się podręcznik, który będzie pomagał administracji, a może też nauczycielom, w ich codziennej pracy, chodzi głównie o kwestie komunikacji, języka komunikacji, ale i zasad równego traktowania” – oświadczyła rzecznik.
Kozłowska-Rajewicz przytoczyła również ciekawe przykłady języka dyskryminacji używanego nieświadomie przez urzędników, chodzi mianowicie o wypowiedź wiceprezydenta Gdańska, Andrzeja Bojanowskiego, który śmiał powiedzieć o kibicach w Gdańsku, że potrafią się bawić jak „normalni, biali ludzie” i wcześniejszą o kilka miesięcy wypowiedź innego zastępcy gdańskiego prezydenta, który „zdyskryminował” Irlandczyków mówiąc, że Irlandia „to nie jest drużyna jego marzeń” po losowaniu drużyn grających w Gdańsku na Euro 2012.
Według pełnomocnika rządu ds. równego traktowania najwidoczniej polscy urzędnicy tak doskonale radzą sobie z powierzonymi im zadaniami, że nie potrzebują już szkoleń, dzięki którym skróciłyby się kolejki w ich urzędach lub załatwienie jakiejkolwiek drobnostki trwało kilkanaście minut, a nie kilka dni, muszą więc „uwrażliwić się na temat dyskryminacji” i „wyedukować się równościowo”, by doścignąć postępową Europę.
na podstawie: IAR