Znany także w Polsce „Marsz dla Życia” przeszedł w ubiegły weekend ulicami niemieckiej stolicy. W Berlinie zjawiło się na nim blisko sześć tysięcy demonstrantów, którym towarzyszyła kontrdemonstracja lewicowych ekstremistów.
„Marsz dla Życia” odbywa się cyklicznie od 2002 r., a od 2006 r. corocznie odbywa się on na terenie dzielnicy rządowej w Berlinie. W tegorocznej manifestacji zorganizowanej przez Federację Prawo do Życia według różnych szacunków wzięło udział od 6 do 7,5 tys. osób, w tym arcybiskup Berlina Heiner Koch i biskup Ratyzbony Rudolf Voderholzer oraz trzech innych biskupów. Koch w swoim przemówieniu na początku marszu zaapelował, aby każdy człowiek mógł rozwijać swoje życie od poczęcia w łonie matki do ostatniego tchnienia. Dodał też, że należy ratować życie osób przebywających w syryjskim Aleppo podczas walk rządu z terrorystami, apelując jednocześnie do uczestników demonstracji o pomaganie innym osobom w dobrym prowadzeniu życia. Voderholzer powiedział natomiast, że należy występować na rzecz kultury życia.
Katolicki publicysta i przewodniczący Federacji Prawo do Życia Martin Lohmann przemawiając pod siedzibą niemieckiego parlamentu stwierdził, że uczestnicy „Marszu dla Życia” opowiadają się za wolną Europą i Niemcami, w których obowiązujące jest przykazanie „nie zabijaj”. Zwolennicy ochrony życia nieśli ze sobą różańce oraz białe krzyże upamiętniające ofiary aborcji.
Przeciwko manifestacji protestowali lewicowi ekstremiści, którzy wszczęli zamieszki z policją, a także próbowali zagłuszyć demonstrantów przy użyciu gwizdków i buczenia. Zwolennicy aborcji wykorzystali swój tradycyjny repertuar, oskarżając uczestników „Marszu dla Życia” o popieranie nazizmu.
Na podstawie: jungefreiheit.de, niedziela.pl.