Turecki resort obrony wysłał jednostki specjalne do północnego Iraku. Żołnierze i komandosi przeprowadzili tam kolejną operację wymierzoną w kurdyjskie ugrupowania, w tym głównie w komunistyczną Partię Pracujących Kurdystanu. Działania Turcji są krytykowane przez władze Iraku, mając z kolei ciche przyzwolenie od rządu irackiego Kurdystanu.
Minister obrony Turcji Hulusi Akar poinformował, że na turecko-iracką granicę wysłane zostały jednostki komandosów, bezzałogowe statki powietrzne i śmigłowce szturmowe. Ich zasadniczym celem jest uderzenie w kryjówki Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), mające znajdować się w trzech niespokojnych rejonach.
Akar nie podał dokładnych danych dotyczących chociażby ilości żołnierzy biorących udział w operacji. Twierdzi natomiast, że „bohaterscy piloci” Sił Powietrznych Turcji z „z powodzeniem uderzali w schrony, jaskinie, tunele i składy amunicji należące do organizacji terrorystycznej”.
W wyniku operacji „zneutralizowana” miała być duża liczba „terrorystów”. Poza tym szef tureckiego resortu obrony zapowiada, że straty jego przeciwnika będą „zwiększały się w ciągu godzin i dni”. Działania przeciwko PKK są tym razem usprawiedliwiane przez Turcję rzekomym przygotowywaniem przez ugrupowanie dużego ataku na jej terytorium.
Kolejne tureckie operacje w północnym Iraku są krytykowane przez jego władze centralne. Zarzucają one Turkom brak poszanowania integralności terytorialnej, zwłaszcza w kontekście tworzenia przez nich wysuniętych baz i placówek.
Uderzenia w PKK cieszą się z kolei cichym przyzwoleniem kurdyjskich władz autonomicznego Regionu Kurdystanu. Jego premier Masrour Barzani kilka dni temu spotkał się nawet z tureckim prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem, dlatego mógł być poinformowany o operacji. Kurdyjscy komuniści mają zresztą przeszkadzać mu w utrzymywaniu relacji handlowych z Turcją.
Na podstawie: ahvalnews.com, english.ahram.org.eg, arabnews.com.