Znany niemiecki prawnik i komentator, profesor Martin Morlok, cytowany przez dziennik Der Spiegel wspomina, że delegalizacja NPD może się nie powieść z jednego prostego powodu – jest niedemokratyczna. W niemieckiej konstytucji istnieje bowiem zapis dający prawo swobody działania (przynajmniej w teorii) wszystkim legalnym partiom politycznym, a próba jego złamania może się spotkać ze zdecydowaną reakcją Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Dążace do zdelegalizowania partii nacjonalistów niemieckie władze powołują się co prawda na propagowany przez nią „rasizm, antysemityzm i rewizjonizm historyczny”, jednak rzetelne postępowanie w tej sprawie łatwo i szybko obali te zarzuty (w programie NPD nie ma mowy o żadnej ze wspomnianych kwestii).
Sami działacze Narodowodemokratycznej Partii Niemiec wspominają, że działania dążące do delegalizacji ich ugrupowania spotkają się z natychmiastowym zaskarżeniem decyzji, między innymi do Trybunału w Strasburgu. Na co warto zwrócić uwagę, niemiecki rząd próbował zdelegalizować NPD już w 2001 roku; wtedy jednak niemiecki Trybunał Konstytucyjny nie zgodził się na takie rozwiązanie, podając za powód zbyt dużą liczbę informatorów służb w szeregach partii.
Naszpikowanie partii rządowymi agentami może świadczyć o celowych prowokacjach agentów w celu skompromitowania wizerunku niemieckich narodowców – wyszczególniając fakt, iż od kilkunastu miesięcy nastawione przeciwko nacjonalistom ugrupowania starają się połączyć NPD z rozbitym przez niemieckie służby tajemniczym gangiem Narodowosocjalistyczne Podziemie (niem. Nationalsozialistischer Untergrund), który ma na swoim koncie 10 morderstw. W wysuwaniu tych oskarżeń, a także w podnoszeniu ciągłej kwestii delegalizacji Narodowodemokratycznej Partii Niemiec przoduje minister spraw wewnętrznych, Hans-Peter Friedrich, który pod koniec ubiegłego roku powołał w tym celu Centrum do walki z prawicowym ekstremizmem (czytaj: Niemcy: Otwarto centrum do walki z „prawicowym ekstremizmem”).