Wczoraj we Francji odbyły się demonstracje z okazji pierwszej rocznicy narodzin ruchu „Żółtych kamizelek”. Najbardziej gwałtowny przebieg przybrała już niemal tradycyjnie manifestacja w Paryżu, w którym aresztowano co najmniej sto osób. Po raz kolejny uczestnicy protestów kwestionowali politykę francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, likwidującego usługi publiczne w ramach swojej neoliberalnej polityki.
Zwolennicy spontanicznego ruchu „Żółtych kamizelek” wyszli na ulice po raz 53. Nietrudno zauważyć, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy liczba uczestników ich manifestacji spadła w porównaniu do przypadającego na przełom ubiegłego i obecnego roku największego nasilenia protestów. Z okazji pierwszej rocznicy powstania ruchu doszło jednak do pierwszych od wielu tygodni poważnych zamieszek.
Centralnym miejscem starć pomiędzy demonstrantami a funkcjonariuszami policji był Place d’Italie w południowo-wschodniej części francuskiej stolicy. Na kamienie z bruku policjanci zareagowali gazem łzawiącym i armatkami wodnymi, co nie wystarczyło jednak, aby ochronić chociażby policyjny samochód zdemolowany pod lokalną komendą. Według różnych szacunków zatrzymano wczoraj od 79 do 129 osób.
Manifestanci podkreślali, że wyszli na ulice, żeby przypomnieć o sobie francuskiej głowie państwa. Krytykują oni Macrona przede wszystkim za jego politykę zmierzającą do likwidacji usług publicznych. Wciąż cieszą się w tym zakresie sporym poparciem społeczeństwa, ponieważ według ostatniego sondażu blisko 55 proc. Francuzów popiera ich postulaty, chociaż 63 proc. nie chciałoby rozpoczęcia protestów od nowa.
Na podstawie: france24.com, valeursactuelles.com.