Ponad 22 tysiące osób uczestniczyło w ubiegłotygodniowej Paradzie Równości w Jerozolimie, a towarzyszyły im specjalne środki bezpieczeństwa związane z zasztyletowaniem uczestniczki marszu sprzed dwóch lat. Tym razem w stolicy „obrońcy naszej cywilizacji” zajmowano się kwestią relacji pomiędzy środowiskami homoseksualnymi oraz religią, która ma zdaniem organizatorów prowadzić do uprzedzeń wobec mniejszości seksualnych.
Demonstracja środowisk LGBT zgromadziła nie tylko 22 tys. uczestników, lecz również blisko tysiąc policjantów i żołnierzy, którzy ochraniali przemarsz ulicami Jerozolimy. Specjalne środki bezpieczeństwa były związane z wydarzeniem sprzed dwóch lat, kiedy z rąk radykalnych syjonistów zginęła młoda uczestniczka Parady Równości. W tym roku izraelskie służby aresztowały zresztą dwanaście osób planujących zakłócenie manifestacji, a jedna z nich miała przy sobie nóż.
Organizatorzy tegorocznego przemarszu mniejszości seksualnych zwracali uwagę na kwestię relacji ruchów LGBT i środowisk religijnych, bowiem duża wrażliwość religijna w izraelskiej stolicy ma prowadzić do „dyskryminacji”. Dewianci twierdzą, że niechęć do ich orientacji bierze się głównie z braku wiedzy, natomiast o zmianę wizerunku religijnych Żydów w oczach ruchu LGBT zadbał ortodoksyjny rabin Aaron Leibowitz.
Leibowitz powiedział mediom, że jego udział w paradzie homoseksualistów ma związek z chęcią zmiany wizerunku ortodoksyjnego żydostwa, którego w jego opinii zbyt literalnie traktuje niektóre wersety Tory. Tymczasem według rabina pisma mówią również o miłości do bliźniego swego, dlatego judaizm nie powinien mieć wizerunku fundamentalistycznego, ponieważ Tora zawiera w sobie wiele innych wartościowych wskazówek dotyczących życia ludzkiego.
Na trasie jerozolimskiej Parady Równości pojawiła się pikieta jej przeciwników, jednak zgromadziła ona jedynie kilkudziesięciu aktywistów skrajnej syjonistycznej prawicy.
Na podstawie: timesofisrael.com.