Rządowa „Tarcza antykryzysowa” krytykowana jest praktycznie ze wszystkich stron, ale jedną z branż najbardziej obawiających się jej konsekwencji są lichwiarze. Firmy pożyczkowe uważają, że przytłaczająca większość podmiotów działających na tym rynku upadnie, bo zmiany prawne wprowadzają nowe limity pozaodsetkowych kosztów kredytu konsumenckiego.
Przed podpisaniem przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw wchodzących w skład „Tarczy antykryzysowej”, media zalała fala oburzenia ze strony firm pożyczkowych i innych lichwiarskich instytucji. Alarmowały one, że przez zmiany związane z epidemią koronawirusa zbankrutować może nawet 90 proc. z takich podmiotów, a wszystko za sprawą propozycji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Instytucja doprowadziła do zmian, które oznaczają obniżenie rocznego limitu dla pożyczek udzielanych na więcej niż 30 dni z obecnych 55 proc. (25 proc. kosztów stałych plus 30 proc. uzależnionych od długości kredytu) do 21 proc. (15 plus 6 proc.). Sam limit na pożyczki nieprzekraczające 30 dni ma być sztywny i wynosić maksymalnie 5 proc. Łączne maksymalne koszty kredytowania bez względu na czas trwania umowy mają zmaleć do 45 proc. ze 100 proc.
Do lichwiarzy dołączył się Związek Banków Polskich. Z jego stanowiska wynika, że co prawda dzięki limitom kredyt stanie się tańszy, ale z powodu niepewnej sytuacji gospodarczej i kłopotów z płynnością finansową kredytodawców będzie on tak naprawdę dostępny jedynie dla nielicznych. Samo cięcie limitów ma zresztą spowodować, że firmy działające w branży lichwiarskiej cała działalność nie będzie się opłacała. Ponadto przedstawiciele tego rynku ostrzegają przed powstaniem szarej strefy.
Na podstawie: businessinsider.com.pl, parkiet.com, money.pl.