Forsujący neoliberalną ekonomię think-tank Capital Economist ocenił, że pogrążona w finansowej zapaści Ukraina potrzebuje 20-25 miliardów dolarów wsparcia do końca 2014 roku. Zakulisowo padają jednak kwoty wyższe, nawet do 35 miliardów dolarów. Generuje to idealną sytuację dla globalnych banksterów skupionych wokół Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, specjalizujących się w „restrukturyzacji i modernizacji” gospodarek pogrążonych w kryzysie, jak również sterowanej przez oligarchiczny system Rosji.
Osławiony Międzynarodowy Fundusz Walutowy udziela krajom rozwijającym się bądź będącym na skraju bankructwa pożyczek pozwalających na finansowanie bieżących zobowiązań. Z reguły ceną jest oddanie swej suwerenności dla MFW, który posiada prawo do kontrolowania kreowanej przez dany podmiot polityki. W latach 80-tych zasłynął między innymi „kryzysem zadłużeniowym”, w wyniku którego wiele zadłużonych krajów stało się koloniami Banku Światowego i banków komercyjnych.
MFW pojawia się wszędzie tam, gdzie zastanie sygnał o rzekomej konieczności dostosowania lokalnej gospodarki do rynku światowego, wydając recepty i ekspertyzy liberalizujące gospodarkę danego kraju, a w efekcie umożliwiając nieograniczony dostęp do taniej siły roboczej i zasobów naturalnych danego państwa dla transnarodowych korporacji. W ślad za takimi poradami pojawia się prywatyzacja zwiększająca stopę bezrobocia, redukcja i tak już skąpych wydatków socjalnych, ograniczanie praw pracowników itd.
Wspomniana instytucja z uwagą więc śledziła rozwój dramatycznej sytuacji na Ukrainie, a dziś dąży do udzielenia pożyczki w wysokości nawet 35 miliardów dolarów w zamian za „restrukturyzację” gospodarki. Bierna w takiej sytuacji nie mogła pozostać oligarchiczna Rosja.„Mogę powiedzieć tylko tyle, że weźmiemy udział w rozmowach (z MFW), nikt nie mówi o staniu z boku” – zadeklarował Andriej Bokariew, przedstawiciel rosyjskiego ministerstwa finansów.
na podstawie: Money.pl