Izraelskie lotnictwo zaatakowało cele w pobliżu syryjskiego Damaszku, odpowiadając w ten sposób na ostrzał rakietowy wymierzony w tajny kompleks atomowy w południowym Izraelu. Na razie nikt nie przyznał się do wystrzelenia rakiety ziemia-powietrze, ale najprawdopodobniej był to odwet Iranu za niedawny atak na irański ośrodek nuklearny w Natanz.
Izraelskie Siły Obronne (IDF) twierdzą, że ich działania przeciwko obronie przeciwlotniczej na terenie Syrii ma związek z syryjskim atakiem rakietowym na miasto Dimona, a dokładniej na znajdujący się tam tajny kompleks atomowy. W chwili obecnej syjonistyczne wojsko wyjaśnia zresztą, dlaczego rakieta ziemia-powietrze przeleciała przez całe terytorium Izraela, czyli przez blisko 400 kilometrów.
Pocisk ostatecznie spadł na tereny znajdujące się blisko 30 km od Dimony. Nie wyrządził on żadnych szkód i nie spowodował ofiar wśród ludzi, tym niemniej z powodu rakiety w południowym Izraelu uruchomione zostały syreny alarmowe. Jednocześnie nie jest jasne, dlaczego mieszkańcy Jerozolimy słyszeli w nocy głośną eksplozję. Być może wybuch był związany nie z rzekomo syryjską rakietą, lecz z nieudolną próbą jej przechwycenia przez osławioną syjonistyczną „Żelazną Kopułę”.
Wiele wskazuje na to, że za atakiem wcale nie stoi syryjskie wojsko. Najprawdopodobniej rakieta została wystrzelona w kierunku Dimony przez Irańczyków. W ten sposób mieli oni zademonstrować swoje zdolności militarne po izraelskim ataku na kompleks nuklearny w irańskim Natanz. W dniu 11 kwietnia spowodował on uszkodzenie sieci energetycznej, czyli uniemożliwił irańskim naukowcom produkcję wzbogacanego uranu.
Na podstawie: twitter.com/MichaSek, timesofisrael.com, presstv.com.