Wczoraj w miejscowości Eskilstuna położonej w środkowej Szwecji, grupa działaczy Szwedzkiego Ruchu Oporu przeprowadziła happening promujący ich organizację, między innymi poprzez rozprowadzanie broszur prezentujących program ugrupowania. W miejscu, w którym nacjonaliści propagowali swoje poglądy nieprzypadkowo miały również miejsce wiece socjaldemokratów, oraz kilku innych partii lewicowych.
Od samego początku „zwolennicy demokracji i wolności słowa” starali się zakłócić happening nacjonalistów, w tym nawet usiłując wyrwać jednemu z przemawiających megafon. Narodowi aktywiści nie dawali się jednak sprowokować, kontynuując przemowy oraz rozprowadzanie broszur.
Po około dwóch godzinach nacjonaliści zakończyli swój happening. W trakcie opuszczania placu, na którym się znajdowali, na swej drodze ponownie natknęli się na grupę lewicowców, którzy zamierzali ich z niego nie wypuścić. Działacze Szwedzkiego Ruchu Oporu nie przystali jednak tę „propozycję” i doszło do kilku starć, które w krytycznym dla lewicowców momencie przerwała policja, bijąc pałkami teleskopowymi oraz pryskając gazem w nacjonalistów. Policjanci starali się również odebrać nacjonalistom flagi, lecz nie udało im się to dzięki… kijom, na których były zamocowane i które posłużyły broniącym się aktywistom za 'odpowiedź’ na policyjne pałki i gazy pieprzowe. W wyniku działań policji zatrzymany został jeden z nacjonalistów, którego zwolniono po trzech godzinach. Natomiast cała sytuacja, której „bohaterami” byli policjanci została dobrze sfotografowana i sfilmowana przez niezależnych dziennikarzy.