Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt nie wierzy w możliwość „wjazdu czołgami do Kijowa” przez Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej. Jego zdaniem obecnie atmosfera jest sztucznie podgrzewana przez Stany Zjednoczone, szkodzące w ten sposób między innymi ukraińskim interesom gospodarczym.
Eberhardt był gościem Roberta Mazurka w porannej rozmowie radia RMF FM. Głównym jej tematem były oczywiście obecne napięcia na granicy rosyjsko-ukraińskiej, w tym dotychczasowe informacje podawane przez Amerykanów. Administracja Joe Bidena w ubiegłym tygodniu zaczęła mówić o możliwej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w dniu 16 lutego.
Z takim przedstawieniem sprawy nie zgadza się jednak szef OSW. Według Eberhardta „wachlarz działań Rosji jest bardzo szeroki”, dlatego może ona zwiększyć intensywność konfliktu we wschodniej Ukrainie, albo podjąć działania o charakterze stricte wojskowym. Jednocześnie obecna sytuacja może być także „wielkim blefem”.
„Wszystkie karty są w grze. Chłodna kalkulacja wskazuje, że wjazd czołgami do Kijowa jest najmniej prawdopodobny” – stwierdził gość RMF FM, przypominając przy tej okazji, że wojna na Ukrainie trwa przecież od 2014 roku. Zajęcie całej Ukrainy przez Rosję ma być tym samym „scenariuszem bardzo mało prawdopodobnym”.
Negatywną rolę w trakcie obecnych napięć mają odgrywać Stany Zjednoczone. Eberhardt uważa, że to one odpowiadają za „podgrzewanie atmosfery” na Ukrainie. W ten sposób USA leczą traumę po ucieczce z Afganistanu, próbują dyscyplinować swoich europejskich sojuszników oraz utrudnić Rosji dokonywanie prowokacji.
Amerykańska polityka szkodzi jednak samej Ukrainie, czym zdziwione mają być same ukraińskie elity. Szef OSW zauważa, że wycofywanie dyplomatów z terytorium Ukrainy prowadzi także do wycofywania się biznesu, a przede wszystkim do „tworzenia poczucia niepewności wokół Ukrainy”.
Na podstawie: rmf24.pl.
fot. Joshua Leonard / flickr.com.