Zakończyły się dwudniowe rozmowy najwyższych rangą dyplomatów Stanów Zjednoczonych i Chińskiej Republiki Ludowej. Zaczęły się one od wzajemnych oskarżeń i toczyły się w napiętej atmosferze, dlatego nie ukrywano nawet, że spotkanie nie przyniosło większych rezultatów. Oba państwa dzielą poważne kwestie sporne dotyczące zwłaszcza ich polityki międzynarodowej.
W Anchorage na amerykańskiej Alasce odbyły się pierwsze bezpośrednie amerykańsko-chińskie rozmowy od czasu przejęcia władzy przez Joe Bidena. Sam amerykański prezydent w ubiegłym miesiącu kontaktował się ze swoim chińskim odpowiednikiem, Xi Jinpingiem, dlatego trwające dwa dni negocjacje miały „urzeczywistnić konsensus” osiągnięty rzekomo przez obu przywódców.
Nic takiego nie miało jednak miejsca. Już podczas samego otwarcia szczytu w Anchorage nie obyło się bez ostrych sporów. Obie strony zaczęły choćby od sporu dotyczącego złamania protokołu dyplomatycznego. Chodziło głównie o długość wystąpień poszczególnych dyplomatów, a także o chęć szybkiego wyproszenia mediów przez przedstawicieli amerykańskich władz. Na dodatek negocjacje miały zacząć się od bezpardonowego ataku na Chiny ze strony Amerykanów.
Według Pekinu to Waszyngton przoduje choćby w naruszeniach praw człowieka, co ma być widoczne zwłaszcza w stosunku tamtejszych władz do czarnoskórych obywateli. Ponadto Amerykanie mają wykorzystywać swoje rzekome koncepcje bezpieczeństwa narodowego do utrudniania Chińczykom handlu. Działania USA na arenie międzynarodowej zmierzać mają zresztą do podburzania kolejnych krajów przeciwko Państwu Środka.
Strona amerykańska nie ukrywała po szczycie, że rozmowy były „szczere, twarde i bezpośrednie”, a przede wszystkim w większości spraw nie doprowadziły do konsensusu. Ameryka i Państwo Środka nie zgadzają się odnośnie kwestii handlowych, praw człowieka i demokracji, aktywności ma Morzu Południowochińskim czy amerykańskiej ingerencji w wewnętrzne chińskie sprawy. Pekin zapowiedział zresztą twardą obronę swoich interesów w relacjach z Waszyngtonem.
Chiny poinformowały, że „cienką czerwoną linią”, której nie powinny przekraczać Stany Zjednoczone, są bezpieczeństwo systemu i dominacja Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Dodatkowo Państwo Środka w porównaniu do USA ma nie narzucać swojego systemu i swoich wartości innym państwom. Między innymi z tego powodu Pekin wezwał Waszyngton do respektowania polityki jednych Chin względem Tajwanu i Hongkongu.
Na podstawie: globaltimes.cn, bbc.com, dw.com, cnn.com.