supermarketW okresie poświątecznym na ekrany polskich kin weszła produkcja, którą traktowałem jako z gatunku tych odmiennych od pozostałych na rynku popkultury przepełnionego filmami science-fiction bądź amerykańskimi komediami. Adresowałem sam do siebie pytanie jaka koncepcja przyświecała polskiemu reżyserowi, gdy zabrał się za realizację omawianego dzieła? Na ile wykreować można ambitną produkcję, skłaniającą odbiorcę do porzucenia schematycznego myślenia, gdy osadza się ją w kulturze masowej? Pominę jednak odpowiedź czy się rozczarowałem.

Dodatkowym bodźcem skłaniającym do udania się na seans filmowy była dla mnie informacja, iż Maciej Żak reżyserując „Supermarket” śledził aktualności na portalu hiperwyzysk.pl. Serwis ten za zadanie postawił sobie monitorowanie wyzysku szeregowych pracowników i klientów w sieciach sklepów wielkopowierzchniowych. Nieregularnie, aczkolwiek dość często publikowane są na jego łamach notki dotyczące łamania praw pracowniczych bądź konsumenckich. Jak sam Maciej Żak zadeklarował w trakcie jednego z wywiadów wspomniany serwis internetowy częściowo posłużył mu jako inspiracja do „Supermarketu”.

Celowo pragnę ominąć szczegółowy opis fabuły i jej ocenę. W żadnym wypadku nie czuje się bowiem na tyle kompetentny, by wcielać się w rolę krytyka filmowego. Najnowszą polską produkcję pragnę zrecenzować jako kryterium wartości biorąc skuteczność społecznego przekazu w materii nadużyć i ukazania fatalnych warunków pracy w sklepach wielkopowierzchniowych.

Obszarem toczącej się akcji jest instytucja, którą amerykański socjolog George Ritzer ujmuje jako „nowe środki konsumpcji”. Sklepy wielkopowierzchniowe stanowiące w tego typu miejscach centrum i budujące się wokół nich butiki umożliwiają konsumowanie wszelkich artykułów i praktykowanie religii, którą jest konsumpcjonizm. Akcja zaś rozgrywa się na przełomie starego i krótko po nowym roku – konkretyzując wycinek czasu jest dość wąski i obejmuje zaledwie kilkanaście godzin. Bohaterami są zaś wszyscy zatrudnieni przy obsłudze nowego środka konsumpcji. Na pierwszy plan klarownie jednak wysuwa się zespół pracujący przy ochronie tego obiektu. Stanowią go: Himek, Nerwus, Jarzyna, Madeja, wszyscy wymienieni pracują dla apodyktycznego Jaśminy. Ostatnia postać jawi się jako osoba tajemnicza, acz z kontekstu akcji wynika, iż w jego życiorysie jest czarna plama. Mianowicie z wypowiedzi jednej z bohaterek wynika, że Jaśmina był bardzo ważną personą w czasach poprzedniego reżimu politycznego, gdyż jako prokurator chętnie rozdawał wyroki skazujące za nieprawomyślność wobec opresyjnego systemu. Reżyser pozwolił sobie wobec tej postaci na zafałszowanie rzeczywistości. Otóż oddani wobec poprzedniego ładu aparatczycy pokroju Jaśminy współcześnie cieszą się wysoką gratyfikacją umożliwiającą spokojne życie na wysokim poziomie. Tymczasem oglądającemu seans wmawia się, iż komunistyczny prokurator pobiera emeryturę w wysokości 900 zł na miesiąc, co skłoniło go do założenia agencji ochraniającej m.in. Supermarket.

Kolejnym czarnym charakterem wykreowanym przez reżysera jest kierownik sklepu. Uosabia on wszystkie negatywne przymioty właściwe dla przedstawiciela kapitału nieobecnych akcjonariuszy ery turbokapitalizmu – przedmiotowe traktowanie podległych mu pracowników, nie jako ludzi a wymiennych części mechanicznych bądź taniej siły roboczej, niskie wynagrodzenia dla pracobiorców, brak dbałości o zdrowie konsumentów połączone z żądzą maksymalizacji zysku. Odbiorca poznaje go, gdy instruuje on podległych mu ludzi, że zamrożone ryby, u których skończył się termin ważności są ciężkie do zidentyfikowania pod względem ich świeżości, zaś ewentualne dolegliwości żołądkowe kojarzone będą z zatruciem alkoholowym w sylwestrową noc. Dążąc do jak najwyższego zarobku w okresie poprzedzającym nowy rok nie cofa się nawet przed wpuszczeniem do obrotu alkoholu z nielegalnych rozlewni. Zestawienie tych faktów groteskowo wygląda z usilnym pragnieniem kierownika Supermarketu by uchodzić za wrażliwego filantropa przejmującego się losem lokalnej społeczności. Dowodem na ofiarność ma być zainicjowana przez niego zbiórka funduszy na rzecz „sierotki” połączona z koncertem gwiazdy popkultury.

Zdehumanizowane stosunki pracy odbijają się na całej zatrudnionej w Supermarkecie grupie osób. Najklarowniejszym tego przykładem jest zespół ochroniarzy, który pod wpływem szantażu ze strony kierownika o rozwiązaniu umowy w pełni ukazuje swe socjopatyczne oblicze. W trakcie ich zmiany normą jest bicie, zastraszanie, odzieranie z godności klientów podejrzewanych o kradzież. Praktyka ta szczególnie przypadła do gustu człowiekowi, który nie bez przyczyny zawdzięcza swojej osobie pseudonim Nerwus, ale także i Jaśminie. Szef agencji ochroniarskiej najprawdopodobniej przypomniał sobie stare czasy i skuteczność stalinowskiej doktryny wg. której skazywano więźniów politycznych „dajcie mi człowieka a znajdzie się paragraf”. Pozostała część grupy albo wykazuje inercje bądź aprobatę dla takich działań. Na nieśmiałe protesty jako jedyny sili się Himek, aczkolwiek jako świeży pracownik z jego zdaniem i opinią nikt się nie liczy.

Zakończenie filmu jest drastyczne. Kończy się śmiercią człowieka niesłusznie podejrzewanego o przywłaszczenie sklepowego towaru. W obliczu tej tragedii pękają także i tak już słabe więzi rodzinne między Himkiem a Jaśminą. Zatrudniony na stanowisku szefa ochrony w Supermarkecie jest bowiem dla młodszego stażem kolegi z pracy ojczymem. By nie odbierać jednak radości z potencjalnego zapoznania się z filmem nie zamierzam szerzej opisywać tego wątku.

Reasumując ciężko udzielić mi jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy tego rodzaju ujęcie problemu nadużyć w sieciach hipermarketów mnie rozczarowało czy też nie. Maciej Żak jak sam oświadczył miał dane zaczerpnięte z portalu hiperwyzysk.pl umożliwiające nakręcenie mu ambitniejszej produkcji nie koncentrującej się głównie na relacjach: kierownik sklepu-ochrona-konsumenci. Ewidentnie brakuje przedstawienia problemów pozostałego personelu świadczącego pracę na rzecz sklepu wielkopowierzchniowego. Banalna, choć w pewnym stopniu poruszająca śmierć niesłusznie oskarżonego człowieka w zestawieniu z wyzyskiem w hipermarketach może dać sceptykom argument co do wątpliwej wiarygodności skali zjawiska, w którym ofiarami są pracownicy sieci sklepów wielkopowierzchniowych. Z drugiej strony jednak pozostaje nadzieja, iż problem społeczny zaimplementowany przez kulturą masową zostanie szybciej odnotowany w świadomości narodu niż dzięki ogólnopolskiej kampanii informacyjnej prowadzonej m.in. przez serwisy internetowe.

R.eutt