Czeski premier Andrej Babiš przyznał, że w koalicji jego partii z socjaldemokratami istnieją poważne rozbieżności. Dotyczą one zwłaszcza kwestii szerszego otwarcia rynku pracy dla imigrantów. Czeska Partia Socjaldemokratyczna nie jest bowiem zadowolona z obecnej sytuacji czeskich pracowników, którzy zarabiają mało i są wyzyskiwani przez agencje pośrednictwa pracy.

Stojący na czele czeskiego rządu miliarder przedstawił program swojego ruchu ANO 2011 przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Dziennikarze byli zainteresowani przyszłymi scenariuszami powyborczymi, a mianowicie możliwym układem sił w koalicji rządowej. Babiš przyznał, że w przyszłości chciałby dokonać zmian w rządzie tworzonym wspólnie z Czeską Partią Socjaldemokratyczną (ČSSD).

Najbardziej drażliwym tematem w relacjach ANO 2011 i ČSSD ma być Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych. Czeski premier twierdzi, że zmiana ministra jest konieczna, bo rząd „powinien wspierać tych, którzy pracują, a nie niepracujących”. Przy tej okazji wymienił kilka przykładów przedsiębiorstw mających mieć problem ze znalezieniem pracowników, choć obecna stopa bezrobocia rejestrowanego wynosi 2,7 proc.

Babiš chciałby rozwiązać ten problem szerszym otwarciem czeskiego rynku pracy dla imigrantów z Ukrainy. Jego zdaniem, Ukraińcy już w tej chwili przebywają w Unii Europejskiej dzięki polskim wizom pracowniczym i pracują w Polsce nielegalnie.

Temu pomysłowi sprzeciwia się jednak Jana Maláčová, kierująca z ramienia socjaldemokratów wspomnianym Ministerstwem Pracy i Spraw Socjalnych. Nie podziela ona bowiem opinii Babiša na temat sytuacji na czeskim rynku pracy. Przypomina ona, że wielu Czechów po przekroczeniu 50. roku życia nie może znaleźć pracy, pracownicy są wyzyskiwani przez agencje pośrednictwa pracy (nazwane przez nią „współczesnym niewolnictwem), a blisko połowa Czechów zarabia mniej niż 30 tys. koron (ok. 5,3 tys. złotych).

Maláčová zarzuca swojemu koalicjantowi chęć sprowadzenia tysięcy imigrantów, aby w ten sposób doprowadzić do obniżki płacy. Socjaldemokraci zamiast tego proponują znaczące podwyższenie minimalnego wynagrodzenia, a także likwidację agencji zatrudnienia. Dzięki temu wzrosną pensje wszystkich pracowników i nie będzie brakować rąk do pracy. Polityk ČSSD podkreśliła, że „czescy politycy powinni chronić interesy czeskich robotników”.

W kwestii imigrantów czeski premier może liczyć na wsparcie opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – Czechosłowackiej Partii Ludowej (KDU-ČSL). Jej lider Marian Jurečka mówi o brakujących 350 tysiącach pracowników, stawiając za wzór masowy napływ imigrantów do Polski. Chadecy uważają, że brak pracowników prowadzi do obniżki wpływów podatkowych do budżetu państwa.

Na podstawie: idnes.cz.