16 marca w Bratysławie odbyła się coroczna, najważniejsza dla słowackich nacjonalistów manifestacja odwołująca się do rocznicy utworzenia Pierwszej Republiki Słowacji w 1939 roku, a także sprzeciwiająca się ingerencji Unii Europejskiej w prawa niepodległych krajów, która w istocie odbiera im niepodległość i podporządkowuje je swoim interesom. Na demonstracji liczącej nieco ponad 300 osób zjawili się również nacjonaliści z Polski.
Pochód za niezależną Słowację (słw. Pochod za samostatné Slovensko) zwołano pod pałacem prezydenckim, gdzie organizatorzy wygłosili okolicznościowe przemówienia, „przerywane” akustycznymi utworami przybyłego na demonstrację znanego tożsamościowego barda Miroslava Vransky’ego. Głos zabrali przedstawiciele Wspólnoty Słowackiej (Slovenská pospolitosť, SP), stowarzyszenia Bunt (Vzdor) oraz przybyli na akcję działacze Robotniczej Młodzieży (cz. Dělnická mládež) z Moraw. Organizatorzy, na czele z aktualnym przewodniczącym SP Jakubem Szkrabakiem, wyjaśnili zgromadzonym cel akcji, którym było przede wszystkim okazanie Słowakom, iż wszyscy ci nazywani dzisiaj w mediach „ekstremistami” a nawet „neonazistami” w rzeczywistości walczą o ich prawa oraz o to, by Słowacja stała się ponownie w pełni niepodległym krajem.
Wśród zebranych dało się również zauważyć grupy Polaków, wśród których znaleźli się aktywiści Autonomicznych Nacjonalistów z Warszawy, stołecznej Młodzieży Wszechpolskiej oraz śląskiego Obozu Narodowo-Radykalnego. Z pozostałych zagranicznych gości zjawili się także AN z Czech oraz – na co warto zwrócić uwagę – nacjonaliści z Węgier, których obecność była kolejnym podkreśleniem faktu, że współcześni europejscy nacjonaliści zdecydowanie sprzeciwiają się szowinizmowi oraz historycznym konfliktom, skupiając się na walce o przyszłość dla naszych narodów.
Tym, co dało się zaobserwować na tegorocznej manifestacji w Bratysławie, była w sporym stopniu wymiana pokoleń w organizującej to wydarzenie Wspólnocie Słowackiej. Aktywiści SP zrezygnowali z „paramilitarnego” umundurowania, zaś w wygłaszanych przez nich przemówieniach kładli nacisk przede wszystkim na aktualne problemy Słowacji. Slovenská pospolitosť pod przewodnictwem Jakuba Szkrabaka wydaje się być naprawdę dobrą alternatywą dla młodych Słowaków dumnych ze swojej tożsamości, dlatego też warto bliżej zainteresować się jej działalnością. Obecnie SP posiada liczne kontakty w Europie; w Polsce najbliższą współpracę prowadzi z niezależnym stowarzyszeniem ONR Podhale.
Wróćmy jednak do samej manifestacji. Po około godzinnych przemówieniach na placu pod pałacem prezydenckim, nacjonaliści uformowali kolumnę z ustawionych trójkami demonstrantów, otoczoną tematycznymi transparentami (m.in. „Chcemy niezależnej Słowacji”) oraz licznymi powiewającymi słowackimi i organizacyjnymi flagami na kijach. Z okrzykami na ustach wyruszono głównymi ulicami Bratysławy w pochodzie liczącym nieco ponad 300 osób. Skandowano: Słowacja – Słowakom (Slovensko Slovakom), Słowacy przebudźcie się (Slováci prebuďte sa), czy historyczne hasło słowackich nacjonalistów: Wierni sobie – w zgodzie naprzód (Verní sebe – svorne napred). Liczba zgromadzonych w tym roku była zdecydowanie niższa od lat poprzednich, a głównym powodem tego stanu rzeczy są wzmożone represje wobec nacjonalistów, jednak na pochodzie dało się zauważyć tendencję do wyjścia ze stagnacji i do przywrócenia żywiołowości słowackiemu ruchowi nacjonalistycznemu, z której dał się poznać w minionych latach.
Trasa przemarszu była zdecydowanie dłuższa od tych, jakie znamy z manifestacji w Polsce. Pochód za niezależną Słowację przeszedł niemalże na drugi koniec miasta, by dotrzeć pod jeden z większych cmentarzy w Bratysławie, na którym spoczywa ks. Jozef Tiso – przywódca Słowacji w latach 1939-1945. Po drodze usiłowali dać znać o sobie „antyfaszyści”, których w tym roku wsparły posiłki z Niemiec i Francji, jednak były to tylko śmieszne pokazówki kończące się otoczeniem każdej z tych nic nie znaczących grupek przez policję, dzięki której „antyfaszystowskie blokady” mogły w ogóle zostać zauważone. Większa grupa „antyfaszystów” zebrała się również pod samym cmentarzem, spod którego koniec końców musiała się „oddalić”, a całą sytuację uspokoili organizatorzy marszu, zaznaczając, że cmentarz nie jest odpowiednim miejscem do wymierzania lewackim szumowinom sprawiedliwości.
Marsz zakończono nad grobem ks. Tiso, gdzie złożono wieńce oraz wygłoszono ostatnie przemówienia (ze względu na powagę miejsca nie używano megafonu). Odśpiewano hymn „Hej, Słowacy” i pamięć tego słowackiego bohatera narodowego uczczono minutą ciszy. Akcję z pewnością należy zaliczyć do udanych, a organizatorom pozostaje życzyć sukcesów w dalszej działalności. Liczymy, że jak miało to miejsce w Polsce, medialne oskarżenia słowackich nacjonalistów o rzekomy „ekstremizm” czy „neonazizm” w końcu odwrócą się przeciwko podnoszącym je oponentom słowackiej państwowości i serca wielu Słowaków skierują się ku narodowym aktywistom. Verní sebe – svorne napred!
J.
Zobacz również:
– Słowacja: „Pochód za naród” (19.03.2010)