Już po raz dziewiąty w całej Serbii odbyły się demonstracje opozycji, sprzeciwiającej się coraz bardziej autorytarnym rządom tamtejszego centroprawicowego prezydenta Aleksandara Vučicia. Tym razem eksponowano szczególnie temat działalności mediów publicznych, które mają faworyzować przedstawicieli obozu rządzącego, niemal w ogóle nie pokazując jednocześnie polityków tamtejszej opozycji.
Manifestacje przeciwko władzy Serbskiej Partii Postępu (SNS) trwają już od dłuższego czasu, dlatego w sobotę opozycja po raz dziewiąty wyszła na ulice serbskich miast. Największa demonstracja miała oczywiście miejsce w Belgradzie, gdzie pojawiło się kilkanaście tysięcy osób, w tym studentów i nauczycieli akademickich otwarcie popierających opozycyjne protesty. Rozpoczęły się one bowiem w listopadzie, kiedy „nieznani sprawcy” pobili Borko Stefanovicia z partii Serbska Lewica.
Uczestnicy antyrządowych manifestacji oskarżają prezydenta Vučicia o zwalczanie swobód demokratycznych, próbę fizycznej eliminacji przeciwników politycznych oraz sprawowanie kontroli nad mediami. Opozycja tym razem skupiła się zresztą właśnie na publicznym nadawcy, który ich zdaniem funkcjonuje na polityczne zlecenie i nie dopuszcza do głosu przeciwników obecnej władzy.
Telewizja N1 poinformowała z kolei po ostatnich demonstracjach, że jej pracownicy otrzymują pogróżki, dlatego zaprezentowała ona przykładową korespondencję sygnowaną przez „Belgradzkich Weteranów Wojny 1999 Roku”. Grożą oni w niej dzieciom dziennikarzy i samej stacji telewizyjnej, ponieważ ma ona prezentować antyrządowe treści. List pojawił się niedługo po tym, jak Vučić oskarżył nadawcę o jego krytycyzm wobec rządzących.
Na podstawie: balkaninsight.com, telegraf.rs.