30 grudnia minęło 11 lat, gdy agent ubezpieczeniowy Dominique Faure w skrajny autodestrukcyjny sposób wyraził swój sprzeciw wobec reguł pracy w żelaznej klatce korporacji. 30 grudnia 2003 roku zdesperowany pracownik popełniając samobójstwo pod paryską siedzibą firmy AXA, nie tylko udowodnił ile energii życiowej wyssała z niego korporacja, ale też pragnął zamanifestować przeciwko dyktatowi świata władzy i kapitału.
Prawdopodobnie w bazującej wyłącznie na wymierności kaście menadżerów i permanentnie nieobecnego akcjonariatu, Faure jawił się wyłącznie jako liczba, która w roku 2004 nie zrealizuje planu sprzedażowego. Świadectwem na powyższe słowa może być komentarz szefa działu PR w AXA France, który udzielając publicznej odpowiedzi na setki pozwów złożonych przez pozostałych pracowników o lobbing czy też dyskryminację, uciął lakonicznie temat: „To się nazywa zarządzanie”. Zaznaczyć należy, że przytoczony cyniczny komentarz udzielony został już po akcie samospalenia, którego dokonał Dominique’a Faure.
Przemoc w miejscu pracy społeczeństw rozwiniętych – która mimo że nie jest namacalna, jest stale obecna – dość trafnieskomentowała Mona Chollet w „Tyranii rzeczywistości”. Cytując za autorką: Świat korporacyjny – opętany manią wyników, nienawidzący słabości czy troski o siebie, stawiający na barbarzyńskie zachowania grupowe – pełen jest perwersyjnych relacji, zderzenia nerwic, wyczerpujących szykan, małostkowości. To istna psychologiczna rzeź – wyodrębnia się ofiarę, która żyjąc dniem i nocą w nerwowym napięciu nie ma szans na wytchnienie i ucieczkę. Pracownik jest szczególnie narażony na takie praktyki, jeśli jego życie nie sprowadza się do pracy. Dla Dominique’a Faure jedyną drogą ucieczki z klatki korporacji stanowiło więc samospalenie.