Spora część samorządów wykorzystała obecną sytuację do obcięcia wynagrodzeń dla nauczycieli. Z powodu prowadzenia zajęć w trybie zdalnym zarabiają oni mniej niż podczas przebywania w szkole, nie wspominając już o tym, że nie otrzymują oni pieniędzy za ponadwymiarowy czas pracy. W ten sposób samorządy szukają oszczędności, choć belfrzy często muszą poświęcać uczniom jeszcze więcej czasu.
Ankietę na temat obecnej sytuacji w oświacie miał w dniach od 30 kwietnia do 4 maja przeprowadzić Związek Nauczycielstwa Polskiego. Wynika z niej, że nauczyciele pracujący od 7 marca w trybie zdalnym narzekają coraz częściej na obniżkę wynagrodzeń „chociaż wykorzystują własny sprzęt i prąd do pracy, zarabiają mniej, niż gdyby prowadzili zajęcia w szkole”. Ten problem miał dotknąć już blisko 62,1 proc. ankietowanych. Blisko 88,5 proc. nie otrzymuje pieniędzy za ponadwymiarowy czas pracy.
„Problemem jest także wypłata należności za dodatki. I tak motywacyjnego nie otrzymało w kwietniu 8 proc. ankietowanych, za wychowawstwo – 2,5 proc., za trudne warunki pracy – 17 proc., a dodatku wiejskiego – 3 proc. Pozostałe dodatki nie były wypłacane niemal co dziesiątemu pedagogowi” – pisze o całej sprawie dziennik „Rzeczpospolita”. Dzieje się tak mimo, że tryb zdalny wymaga bardziej indywidualnego podejścia do każdego ucznia, dlatego belfrzy często wykonują jeszcze więcej pracy niż w czasie normalnej sytuacji.
Dyrektorzy szkół obcinają wynagrodzenia przede wszystkim pod naciskiem samorządów, które w ten sposób szukają oszczędności w związku z pandemią koronawirusa. Najczęściej dochodzi więc do nieprawidłowości przy raportowaniu liczby godzin przepracowanych przez nauczycieli – tym samym z powodu błędów zatrudnieni nie mogą liczyć na wypłatę odpowiednich dodatków. Jednocześnie zdaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej nie ma podstaw do obcinania wynagrodzeń w ten sposób.
Na podstawie: praca.interia.pl, gazetaprawna.pl.