Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz w trakcie swojej wizyty we Francji udzielił wywiadu centroprawicowemu „Le Figaro”, w którym przyznał, że nasz kraj otworzył swoje granice nie tylko dla ponad miliona Ukraińców, ale również dla 2700 imigrantów pochodzących z państw zachodnich. Chociaż rozmowa z francuską gazetą miała miejsce w ubiegłym tygodniu, do dzisiaj żądne z mediów mainstream’u nie wyjaśniło tej sprawy, podobnie jak innych kontrowersyjnych tez polityka związanego z „geremkowską” szkołą dyplomacji.

Czaputowicz w wywiadzie dla „Le Figaro” całkiem trzeźwo zauważył, iż najskuteczniejszą formą rozwiązania kryzysu imigracyjnego jest udzielanie pomocy uchodźcom na miejscu, chociażby poprzez szerze wsparcie dla Libanu, który przyjął dużą część syryjskich uciekinierów, poparcie tureckiego mechanizmu zatrzymywania tych ludzi, czy też dzięki lepszej ochronie europejskiego i libijskiego wybrzeża. Jednocześnie szef polskiego MSZ przyznał, iż nasz kraj przyjął w ostatnich latach nie tylko imigrantów z Ukrainy, ale także tych przybywających wpierw do Europy Zachodniej.

Minister stwierdził więc, że do Polski przyjechało już blisko milion Ukraińców, w tym duża grupa uciekinierów z Donbasu, lecz również blisko 2700 imigrantów przysłanych do naszego kraju z Europy Zachodniej. Czaputowicz zaznaczył przy tym, iż nie chcą oni pozostawać na terytorium Polski z powodu zbyt niskiej stopy życiowej, a także niechęci ze strony Polaków, ale także nie podał żadnych szczegółów na ten temat.

Wychowanek „szkoły dyplomacji” Bronisława Geremka ubolewał przy tym, że z powodu różnic historycznych, spowodowanych głównie era komunistyczną, Polacy nie są równie tolerancyjni wobec różnorodności, jak zachodnie społeczeństwa. Czaputowicz podkreślił, iż szanuje „politykę otwartych drzwi” niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, ale w przypadku naszego kraju „potrzeba jednak czasu”, aby Polacy zgodzili się na podobne rozwiązania.

Na podstawie: wpolityce.pl.