W stolicy Podlasia powtarza się sytuacja z Kielc. Już w tamtym sezonie nie działo się za dobrze. Wtargnięcie policji na gniazdo w meczu z Lechią Gdańsk, incydent na meczu Młodej Ekstraklasy, wieczne monitorowanie każdego ruchu kibiców Jagiellonii i klub, który robił wszystko, co nakazywały smerfy. Pierwszy mecz w nowym sezonie pokazał, że to nie koniec cyrków. Klub potajemnie zmienił regulamin, którego współtwórcą jest policja(a jakżeby inaczej). Pokrótce mówiąc, radykalnie zaostrza on przepisy i zabrania między innymi wnoszenia sektorówek, flag, bannerów i innych przedmiotów, które budzą podejrzenia policji, a nie są dogłębniej sprecyzowane – oznacza to ni mniej, ni więcej, że podobnie jak nieco ponad tydzień temu w Tarnobrzegu, ultrasi mogą mieć problemy z wnoszeniem megafonu czy bębna.
Regulamin oczywiście jest wymierzony w aktywnych, zagorzałych kiboli, a nie pikników z wypchanymi portfelami. Od teraz na stadionie w Białymstoku ludzie, którzy chcą realizować własną pasje, są traktowani jako gorsi już nawet w regulaminie. Na stadionie nie można przebywać pod wpływem alkoholu, ale w gastronomii można go kupić. Podobnie jak na innych stadionach niewolno również wnosić plastikowych butelek, kubków czy kartonów, natomiast na trybunie VIP nie ma takiego ograniczenia. Wszystkie działania policji mają zamiar wyeliminować fanatyków ze stadionu, a klub nie robi nic by to zmienić.
Wspomniane przeze mnie na początku Kielce były poligonem doświadczalnym dla działań przeciwko fanatyzmowi na stadionach i analogicznie, jak w wyżej wymienionych dwóch przypadkach, klub tylko biernie to obserwował. Jakiś czas temu komendanta policji z Kielc stojącego za tym wszystkim przeniesiono do Warszawy. Kibice Legii mają sytuację jeszcze gorszą, poza działaniami policji dochodzą jeszcze problemy stworzone z inicjatywy klubu.
Na Śląsku miłościwie pilnujące nam porządku organy bezpieczeństwa wymyśliły sobie, że każdy mecz podwyższonego ryzyka (ostatnio co trzecie, czwarte spotkanie jest wrzucane do tej kategorii) będzie odbywał się bez przyjezdnych. Nawet zarząd Ekstraklasy jest nieprzychylnie nastawiony do tego pomysłu, ale niczym odkrywczym nie będzie jeśli otwarcie napiszę, że są oni tylko zakładnikami policji i każde ich polecenie, czy to jakiegoś byle komendanta, czy z samej góry prosto od kochanego Donalda Tuska będą musieli wykonywać.
Patologii tworzonych przez działaczy, policję i rząd na stadionach coraz więcej. Domyślam się, że do końca sezonu sytuacji takich jak opisane powyżej będzie dużo, dużo więcej. Czas pokaże, czy jesteśmy wystarczająco silną grupą by to przetrwać . Jedno jest pewne – to będzie kolejny, trudny sezon walki o normalność i traktowanie nas na równi z innymi obywatelami. Policja – wróg numer jeden!
Przemek