Jak się jednak okazało, 84 tysięce stron, na których wyświetlono tego typu komunikat, w rzeczywistości niczym nie zawiniło. Amerykański rząd zablokował je w wyniku trudnej do wytłumaczenia pomyłki. Wszystkie zablokowane witryny znajdowały się w domenie mooo.com, należącej do dostawcy FreeDNS, który niedługo po całym zamieszaniu kategorycznie odciął się od podejrzeń o utrzymywanie na swoich serwerach stron z tego typu treściami.
Zdaniem serwisu TorrentFreak, w pamięci jednej z wyszukiwarek wciąż zachowały się dowody na niewinność właścicieli witryn, którzy zwykle umieszczali na nich informacje na temat swoich firm. Okazuje się zatem, że kontrolowanie internetu, nawet pod pretekstem walki z treściami nieodpowiednimi dla dzieci, może mieć realne konsekwencje także dla właścicieli stron nienaruszających prawa.
O podobnej sprawie pisaliśmy pod koniec listopada ubiegłego roku. Wtedy to rząd USA bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zablokował kilkadziesiąt witryn.