Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosiło, że w niedzielę o godzinie 8:41 we wszystkich województwach zawyją syreny, co ma być elementem upamiętnienia katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku. Przeciwko tej formie obchodów wypowiadają się jednak samorządowcy, którzy uzasadniają swoje stanowisko wojenną traumą uchodźców z Ukrainy.

Szef resortu spraw wewnętrznych i administracji, Mariusz Kamiński, napisał dzisiaj rano w mediach społecznościowych, że „pamiętamy o tych, którzy 12 lat temu chcąc upamiętnić poległych w Katyniu, sami zapłacili najwyższą cenę”. Z tego powodu o godzinie 8:41 w niedzielę mają zawyć syreny alarmowe, natomiast sami mieszkańcy nie powinni w związku z tym podejmować żadnych czynności.

Przy tej okazji MSWiA zapowiedziało rozesłanie SMS-ów do posiadaczy ukraińskich kart SIM. W ten sposób zostaną oni powiadomieni o celu uruchomienia syren alarmowych w rocznicę katastrofy smoleńskiej.

Na włączanie syren alarmowych z tej okazji nie zgadzają się jednak samorządowcy. O sprzeciwie wobec decyzji MSWiA poinformowali jako pierwsi prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, a także jego odpowiednik z Katowic, Marcin Krupa. Co ciekawe, ten ostatni uzyskał w 2018 roku reelekcję między innymi z poparciem Prawa i Sprawiedliwości.

Do Trzaskowskiego i Krupy zaczęli dołączać także włodarze innych dużych polskich miast. Włączenia sygnałów alarmowych odmówili już między innymi prezydenci Łodzi, Poznania, Sosnowca, Rudy Śląskiej czy Bytomia.

Trzaskowski i Krupa twierdzą, że w ciągu ostatnich tygodni do Polski przybyły blisko dwa miliony ukraińskich obywateli. Uciekając przed wojną mają oni przeżywać traumę, dlatego włączanie syren alarmowych mogłoby przypomnieć im o trwającej na Ukrainie wojnie. Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska używa z kolei sformułowań o „skrajnej nieodpowiedzialności”.

Na podstawie: rmf24.pl, interia.pl, twitter.com.