37 lat temu mieszkańcy Radomia, Ursusa, Płocka i innych miast wyszli na ulice, by bronić swych praw. Tak spontanicznego zrywu, jedności wykorzystywanych i zniewolonych ludzi nie zaobserwujemy niestety dzisiaj. Dziś, gdy teoretycznie łatwiej wykonać taki zryw, gdy dysponujemy nieograniczoną prawie komunikacją, jest to paradoksalnie praktycznie niemożliwe. Niestety, wśród społeczeństwa zaczęły zanikać pewne więzi, poczucie solidarności, wspólnej sprawy, walki o wspólne dobro zastępuję egoizm jednostek tak bardzo promowany przez atakujące ze wszystkich stron media. Fałszywie pojmowany indywidualizm jednostek rozkłada społeczeństwo. A to właśnie solidaryzm, poczucie jedności, braterstwo jest tak potrzebne dziś w obliczu widocznego kryzysu całej Europy, a w tym i Polski.
Gdy w 1989 upadał system komunistycznej tyranii mało kto spodziewał się, że tak oczekiwane zmiany, wprowadzenie systemu z zachodniego, tak idealizowanego świata przyniesie wiele krzywd i cierpienia dla zwykłych szarych ludzi. Niestety, ponad 20 lat od upadku komunizmu, mimo obiecywanych krótkich terapii szokowych, a po nich zupełnie innego poziomu życia dalej nie jest dobrze. Gołym okiem możemy zaobserwować coraz większe rozwarstwienie społeczne, szczególnie w kwestii ekonomicznej ale wraz z nim także w kwestii edukacji, zdrowia, dostępu do kultury. Gdy jedni bogacili się podczas bandyckiej prywatyzacji, inni odczuwali jej zupełnie inne skutki. Wielkie zakłady pracy zostawały totalnie rozkradane i rujnowane, gdy ktoś zbijał fortunę, to zwykły robotnik tracił pracę, bezpieczeństwo socjalne, wszelkie perspektywy, często także rodzinę i dach nad głową, nie brakowało ludzkich nieszczęść. Niestety widać to i po naszym mieście, już krótka wycieczka po nim ukazuje ruiny fabryki broni, radoskuru, zrębu, blaszanki, odlewni, marywilu i innych, podobnie niestety jest i w Ursusie gdzie gigantyczna fabryka traktorów została zrównana z ziemią.
Owszem, należało zmodernizować przestarzałe zakłady, zracjonalizować produkcję i zatrudnienie ale nie niszczyć dorobku wielu pokoleń ludzi, pozbawiać pracy tysiące, zmuszając ich do nędznej wegetacji. Nie można dopuścić, by ekonomia była ważniejsza od kwestii socjalnych. Nie da się zbudować szczęśliwego, dostatniego i silnego narodu, gdy coraz to większa jego grupa pozostaje wykluczona. Poczucie więzi, solidaryzm społeczny wymaga, aby odwrócić ten trend. Nie można dopuścić by w Polsce powstawały ogniska biedy i bezrobocia, aktywna walka z takimi patologiami jest rzeczą konieczną. Wielu krzyczy w takiej sytuacji o rozdawnictwie, o marnowaniu publicznych, a więc naszych pieniędzy. Niestety, w obecnej sytuacji wiele tych głosów jest prawdziwych. System opieki socjalnej, wszelkie ulgi i instytucje mające wspierać najsłabszych i wykluczonych są wysoce nieskuteczne. Jednak należy dążyć do zmian, do tego by pomoc trafiała do najbardziej potrzebujących, nie musi to być przecież pomoc materialna. I nie wszystko leży też w gestii państwa czy samorządów, najwięcej może pomóc inny człowiek, sąsiad, przyjaciel, niestety jak już wspominałem, kiedyś te tradycyjne i normalne więzi międzyludzkie zostały zastąpione przez wszechobecny materializm i egoizm. Brak więzi i odwagi to nieme przyzwolenie dla władzy, aby jeszcze bardziej wykorzystywać ludzi, wszechobecne bezrobocie, szczególnie wśród młodych, skandaliczne warunki pracy i płacy, nieprzestrzeganie kodeksu pracy prowadzi do ubóstwa i degeneracji społeczeństwa.
Tak wielu z nas pracuje na tzw. umowach śmieciowych, które wykluczają wszelkie urlopy, zwolnienia czy nie dają szans na emeryturę. Wielu pracuje w szarej strefie, gdyż zbyt rozdęty system biurokracji i ogromna armia urzędników zwiększa koszty pracy, uniemożliwiając legalne zatrudnienie. Trzeba jasno stwierdzić, iż system, który powstał na gruzach PRL-u jest chory, jest chory od samego początku, jest przeżarty korupcją, niesprawiedliwością i marnotrawstwem środków. I tego systemu zmienić się nie da. Albo on nas zmieni i staniemy się potulnymi i omamionymi medialną propagandą jego zwolennikami, albo to my się zjednoczymy i obalimy go. Nie da zmienić się czegoś, co od początku było złe, chore i zbudowane na fałszywych podstawach. Ale zjednoczeni, pewni swoich racji, pewni swoich przyjaciół, w końcu pewni siebie i odważni możemy odmienić tę chorą rzeczywistość.
I tak powoli się staje, nasz naród, społeczeństwo, powoli budzi się z letargu, budzi się i wstaje z kolan, jednoczy się. Nie trzeba specjalnie się wysilać by zobaczyć, że pojawiają się nowe inicjatywy ludzi niezadowolonych z obecnej niesprawiedliwości, ludzi bezkompromisowych, wierzących w swe ideały, gotowych stanąć do walki. Do podobnej walki do jakiej stanęli nasi ojcowie, w te gorące czerwcowe dni 1976 roku. Nie bali się, mimo, że naprzeciw nim stały zastępy uzbrojonej milicji, siepaczy systemu, dla których liczył się tylko rozkaz komunistycznego dowódcy. Mam nadzieję, że także i my wykażemy się odwagą i determinacją, której przykład dali nam nasi przodkowie już wiele razy, by znieść niesprawiedliwy i zły system. Tak by nasze dzieci i wnuki mogły żyć w autentycznie wolnej i dostatniej Polsce..
AN Radom