protesty-na-ukrainie-mW ostatnich dniach oczy wielu obserwatorów zwrócone są w stronę Ukrainy, gdzie odbywają się masowe i żywiołowe protesty obywateli przeciwko obecnej władzy, porównywalne do tzw. „Pomarańczowej Rewolucji” przed kilkoma laty. Impulsem, który pchnął Ukraińców do wyjścia na ulice było zerwanie negocjacji rządu Ukrainy z Unią Europejską. Na prounijnych wiecach przemawiają liderzy partii opozycyjnych, wśród których znajdują się również politycy uchodzącego za nacjonalistyczne ugrupowania Swoboda – flagi tej partii powiewają tuż obok flag Unii Europejskiej czy demoliberalnych środowisk, a jej liderzy razem z resztą polityków domagają się wejścia do UE.  O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy autonomicznych nacjonalistów z Kijowa reprezentujących grupę Wola Ludu (uk-ua.narvol.org), którzy na kilka dni po pierwszych protestach również postanowili się do nich dołączyć – pytamy co nimi kierowało, jak oceniają całą sytuację oraz jak udział radykałów w protestach oceniają brylujący na nich politycy (w tym ci ze Swobody). Zapraszamy do lektury krótkiego wyjaśnienia oraz poglądu na całościowy obraz tych wydarzeń okiem ukraińskich radykalnych aktywistów.

***

Salut z centralnej Ukrainy polskim towarzyszom!

Na naszych oczach właśnie tworzy się nowa historia Ukrainy. I my, jako ruch narodowo-rewolucyjny, nie mogliśmy się do tego nie przyłączyć. Sytuację na Ukrainie sprowokowało nagłe zerwanie przez Wiktora Janukowycza rozmów dotyczących stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską, co ogłoszono 21 listopada. Oburzeni studenci, robotnicy, działacze społeczni, zaczęli tego dnia wychodzić w proteście na centralne place w swoich miastach. Mnóstwo ludzi zjechało do stolicy.

Protest na Placu Niepodległości w Kijowie, co nie dziwi, był pospolitym liberalnym karnawałem z koncertami, tańcami, wesołymi plakatami i licznymi partyjnymi flagami, jakkolwiek przy udziale niesamowitej liczby ludzi (już 24 listopada na głównym placu Ukrainy zebrało się ponad 150 tys. osób). Niewiele różniły się pod tym względem place w innych miastach. Nastroje wśród protestujących zmieniły się po nocy 30 listopada. O 4 w nocy milicyjne spec-oddziały „Berkut” w bezprecedensowo brutalny sposób oczyściły plac z 300 pokojowych manifestantów. Forma protestu przybrała radykalniejszą formę.

Następnego dnia, ludzie wyszli na ulice już nie za Unię Europejską, a przede wszystkim przeciwko władzy. Wśród niezadowolonych pojawiło się więcej nacjonalistów, osób nastawionych rewolucyjnie. Nasz ruch również nie mógł przejść obok krwawej samowoli władzy, dlatego też następnego dnia nasi aktywiści zebrali się w Kijowie.

1 grudnia po południu rozjuszony tłum zaczął szturm Administracji Prezydenta, w którym nasi koledzy też wzięli aktywny udział. Pod Administrację Prezydenta również przyszło mnóstwo ludzi, niezadowolonych nie tylko z działania ukraińskiej władzy, ale i reakcją tzw. „opozycji”, ponieważ podczas ataku na Administrację, liderzy Zjednoczonej Opozycji odczytywali ze sceny swoje programy wyborcze wielotysięcznemu tłumowi na spokojnym Placu Niepodległości.

Chwilami przedstawiciele opozycji pojawiali się na ulicy Bankowej (koło Administracji Prezydenta), aby uspokajać radykalnie nastawionych manifestantów, szczuć na nas i innych, chroniąc się milicją i nazywając nas „prowokatorami”. Uspokoić nas z pewnością im się nie udało. Po szturmie, na jego uczestników posypały się oskarżenia o bycie „prowokatorami” i „najemnikami władzy”. Łgawych wywiadów na temat walk udzielił mediom między innymi lider partii Swoboda i dla pluralizmu – opozycjonista Oleg Tiahnibok.

Ze względu na te wydarzenia, należy wysnuć wniosek, iż opozycja po prostu tonuje protest, obawiając się o swoją polityczną przyszłość. Wszyscy liderzy Zjednoczonej Opozycji publicznie potępili radykalne wystąpienia przeciwko obecnemu reżimowi na Ukrainie i zachęcili do wydawania radykałów milicji jako „prowokatorów”. Po takiej reakcji nasiliło się wśród ludzi zwątpienie w opozycję.