Geopolityka już kilka lat temu stała się jednym z ulubionych „sportów” Polaków. A na pewno tej części społeczeństwa, która ogółem jest zainteresowana polityką. „Potęga geografii, czyli jak będzie wyglądał w przyszłości nasz świat” Tima Marshalla pokazuje, że stała się ona również dochodowym biznesmen, dlatego na rynku wydawniczym wzięcie mają nawet bardzo słabe publikacje.
Brytyjski dziennikarz specjalizujący się w tematyce międzynarodowej wydał jak dotąd siedem książek, a cztery z nich ukazały się dotychczas w języku polskim. Przyznam szczerze, że przeczytałem jedynie publikację omawianą w niniejszym tekście. I raczej nie zamierzam sięgnąć po pozostałe, bo zasadniczo nie wiem do jakiego czytelnika chce trafić Marshall.
Osoby zupełnie „zielone” w temacie międzynarodowych rozgrywek sięgną raczej po krótsze pozycje niż 450-stronnicowa „Potęga geografii”. Czytelnicy dobrze zorientowani w geopolityce nie znajdą natomiast w tej publikacji niczego odkrywczego.
Ba, nie znajdą nawet treści sugerowanych przez sam tytuł książki. Autor w zasadzie w ogóle nie porusza kwestii „jak będzie wyglądał w przyszłości nasz świat”. Może jedynie w rozdziale poświęconym rywalizacji o dominację w kosmosie. Chociaż i tutaj, podobnie jak w pozostałych częściach książki, zdecydowana większość książki poświęcona jest zarysowi historycznemu omawianych państw lub regionów geograficznych.
Na dodatek nie ma tutaj żadnych odkrywczych informacji. Można właściwie odnieść wrażenie, że Marshall postanowił przepisać przeczytane wcześniej hasła w angielskiej Wikipedii. Trzeba mu oddać, iż przynajmniej ma lepszy styl pisania niż spora część anonimowych autorów internetowej encyklopedii.
Nie ma więc właściwie większego sensu w sięgnięciu po „Potęgę geografii”. Jak już wspomniałem, nie ma w niej żadnych odkrywczych treści, a informacje z Wikipedii można przeczytać bez konieczności wydawania kilkudziesięciu złotych. Chyba, że dla kogoś obecne rachunki za prąd są rzeczywiście nie do zniesienia.
M.