Tuż po wejściu do Unii Europejskiej zaczęliśmy tracić pokolenie Polaków urodzonych podczas wyżu demograficznego z przełomu lat 70-tych i 80-tych. Na emigracji szukali pieniędzy i lepszego życia. Dzisiaj, gdy znaleźli, zaczęli ściągać do siebie swoje dzieci. Z danych Narodowego Spisu Powszechnego wynika, że na koniec marca ubiegłego roku za granicą przebywało dwa miliony Polaków, z czego 11 proc. (czyli ponad 220 tys.) stanowiły dzieci w wieku do lat 14.
Spośród wspomnianych 220 tys. polskich dzieci przebywających za granicą, przynajmniej 55 tysięcy urodziło się już na obczyźnie. Tylko w samej Wielkiej Brytanii urodziło się ich ponad 40 tysięcy. Polacy „zajmują” tam 3 miejsce pod względem urodzeń dzieci, tuż za imigrantami z Pakistanu i Indii.
Z drugiej strony w Polsce jest około 100 tys. tak zwanych „eurosierot”, czyli dzieci pozostawionych w kraju przez jedno lub dwoje rodziców – wynika z badań Ministerstwa Edukacji Narodowej. Są one pod opieką dziadków, rodzeństwa, lub kogoś z dalszej rodziny bądź znajomych.
Według badaczy z MEN, dzieci dotknięte sieroctwem migracyjnym zagrożone są m.in. obniżonym poczuciem bezpieczeństwa, osamotnieniem i poczuciem odtrącenia. Mogą też mieć trudności w kształtowaniu systemu wartości i w realizacji zadań związanych z nauką. „Zagrożenia te skutkują, szczególnie u dzieci i młodzieży ze szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych utratą sensu życia, a także różnymi przejawami nieprzystosowania społecznego, jak agresja, kłamstwa, a nawet zachowania naruszające prawo” – stwierdzono w raporcie z badań.
Obserwatorzy zjawiska polskiej emigracji są przekonani, że osoby, które przebywają za granicą ponad rok, raczej już do Polski nie wrócą. A jest ich już 1,5 mln. Łącznie z tymi, którzy emigrują na co najmniej trzy miesiące, jest ich ponad 2 mln.
na podstawie: „Dziennik Gazeta Prawna”