Coraz mniej osób w Polsce bierze udział w strajkach. Jest to tendencja odwrotna do zachodnioeuropejskiej, tam strajków przybywa i stają się coraz gwałtowniejsze. Polacy niechętnie wychodzą na ulice nawet pomimo podniesienia wieku emerytalnego, czy tragicznej sytuacji gospodarczej. Według danych GUS w 2012 roku odbyło się tylko 17 strajków, czyli o ponad połowę mniej niż w roku 2011.
Dane te potwierdzają wyliczenia magazynu „The Economist”, oparte na danych Światowej Organizacji Pracy. Według tych wyliczeń Polacy strajkują równie rzadko, co Skandynawowie. Trochę częściej niż Szwedzi czy Holendrzy, a rzadziej niż Duńczycy czy nawet Niemcy.
Przyczyny takiego stanu rzeczy są dość złożone. Przede wszystkim Polacy boją się wychodzić na ulice w obawie o pracę. Wielu pracowników posiada jedynie umowy śmieciowe, które przy pierwszej próbie protestu są zrywane. Szczęściarze posiadający umowy na stałe skupiają się bardziej na pracy, niż walce o lepsze jej warunki i boją się zmiany warunków zatrudnienia. Wielu ludzi zdaje sobie również sprawę z tragicznej sytuacji gospodarczej kraju, która może spowodować upadek firmy z powodu protestów.
Coraz mniej osób jest również członkami związków zawodowych lub popiera ich działania. Obecnie do związków należy zaledwie 6% pracowników, przy 25% na początku lat dziewięćdziesiątych. Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku twierdzi, że: „W odczuciu społecznym często nie mają [związki zawodowe – przyp. red.] racji. Obawiają się takiej reakcji i dlatego rzadko uciekają się do strajków”.
Natomiast według psychologa społecznego, prof. Janusza Czapińskiego. mamy do czynienia z niewielką ilością protestów społecznych, gdyż spowolnienie gospodarcze uderzyło w społeczeństwo w bardzo rozproszony sposób, a nie w konkretną grupę zawodową czy społeczną. „Protesty pojawiają się wówczas, gdy negatywne skutki zmian odczuwa właśnie taka grupa” – mówi Czapiński.
W 2012 roku ledwo 18,7 tysiąca ludzi brało udział w strajkach, przy 12,2 miliona pracowników najemnych.
Według prof. Kabaja najbardziej na liczbę strajków wpływa sytuacja na rynku pracy. Jeśli jest dobra, protestów jest więcej. Taką sytuacje obserwowaliśmy w 2008 roku. Stopa bezrobocia wynosiła tylko 9,5%, a wynagrodzenia wzrosły o około 6,1% ,lecz wzrost płac nie był równomierny. W niektórych firmach płace rosły szybko, w innych wolno lub wcale. Przez firmy z małymi podwyżkami płac przetoczyło się wtedy niemal 13 tysięcy strajków, w których protestowało przeszło 209 tysięcy robotników.
Kiedy u nas strajki zamierają, w innych częściach Europy dzieje się odwrotnie. Gdy w 2008 roku upadł bank Lehman Brothers, rozpoczynając podsycany kryzys na świecie, przez Hiszpanię rozpoczęły przetaczać się fale strajków po około 700 rocznie. W Wielkiej Brytanii pomiędzy 2008 a 2011 rokiem wybuchało około 130 strajków rocznie. Rekordowy pod tym względem w UK był zaś rok 2011, gdy do protestów pracowniczych doszło 194 razy.
na podstawie: Dziennik Gazeta Prawna / The Economist