„Wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych” – ta zasada idealnie pasuje do zachowania Prawa i Sprawiedliwości wobec sprawy Krzysztofa Kwiatkowskiego, byłego szefa Najwyższej Izby Kontroli i wieloletniego polityka Platformy Obywatelskiej. Szumnie zapowiadane postawienie go przed Trybunałem Stanu wciąż nie miało miejsca, bo rządzący szybko spowolnili bieg całej procedury.
Kwiatkowski od 2004 do 2013 roku był działaczem PO, w latach 2009-2011 pełnił funkcję ministra sprawiedliwości, natomiast od 2013 do 2019 roku był prezesem NIK-u. W ubiegłym roku został z kolei wybrany do Senatu jako kandydat niezależny. Od sierpnia 2015 roku ciążą na nim z kolei zarzuty związane z ustawianiem konkursów na niektóre kierownicze stanowiska w kierowanym przez niego wówczas urzędzie.
To właśnie z powodu tej sprawy Kwiatkowski miał stanąć przed Trybunałem Stanu. Co ciekawe pod koniec rządów PO i Polskiego Stronnictwa Ludowego taki wniosek złożył lewicowy poseł Ryszard Kalisz. Kwestii tej nadano bieg jeszcze pod koniec ówczesnej kadencji Sejmu, a kontynuowano ją już po wygranej Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczonej Prawicy. Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej zdążyła nawet przesłuchać kilku świadków.
Ostatecznie jednak sprawa wyraźnie przycichła. Jak pisze dziennik „Rzeczpospolita”, odpowiedni wniosek został skierowany do osławionej sejmowej zamrażarki przez marszałek Elżbietę Witek. Przewodnicząca wspomnianej komisji, Iwona Arent z PiS, nie ukrywa w rozmowie z gazetą, że to właśnie decyzja Witek jest potrzebna do kontynuowania całej procedury. Najprawdopodobniej decyzja o wstrzymaniu postępowania została jednak podjęta przez kierownictwo partii rządzącej.
Na podstawie: rp.pl.