Nowy minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński zapowiedział, że już w najbliższych dniach dojdzie do zatrzymań związanych z wydarzeniami na ostatnim Marszu Niepodległości. Po fali oburzenia spowodowanego hasłami obrony tożsamości Europy, które wznosili uczestnicy Czarnego Bloku, systemowa prawica najwyraźniej postanowiła przejść od słów do czynów i wzorem swoich poprzedników wykorzystać służby do represji politycznych.
Brudziński wystąpił wczoraj w programie TVP Info, podczas którego poinformował, że policja „już namierza osoby propagujące treści faszystowskie podczas Marszu Niepodległości w 2017 roku”, dlatego też nowy szef resortu spraw wewnętrznych jest przekonany, iż „w najbliższych dniach dojdzie do pierwszych zatrzymań”. Polityk Prawa i Sprawiedliwości stwierdził dodatkowo, że w tłumie „rodzin z dziećmi” pojawili się prowokatorzy, którzy „rozwinęli transparenty, banery z treściami faszystowskimi”, zaś ich liczbę ocenia na „bodajże ośmiu”.
Demoliberalne media informują, że warszawska prokuratura od listopada prowadzi śledztwo w sprawie niektórych treści pojawiających się na Marszu Niepodległości, a w ubiegłym miesiącu powołano nawet specjalną grupę w stołecznej komendzie policji, zajmującą się identyfikacją niektórych uczestników demonstracji używających rzekomo haseł i transparentów „mających charakter mowy nienawiści”.
Systemowa prawica po ostatniej rekonstrukcji swojego rządu mocno upodobniła się do Platformy Obywatelskiej, w czym pomagają zresztą forsowani na najważniejsze stanowiska byli politycy tej partii i nowy premier Mateusz Morawiecki, który jak dobrze pamiętamy był doradcą Donalda Tuska. Nie powinno więc dziwić, iż hasła obrony europejskie tożsamości, jakie pojawiły się podczas listopadowego Czarnego Bloku, dalej kują w oczy środowiska zbliżone światopoglądowo do grup lewicowo-liberalnych.
Na podstawie: dziennik.pl.