W cieniu batalii pomiędzy Donaldem Trumpem a Joe Bidenem w Stanach Zjednoczonych odbyły się również wybory do tamtejszego parlamentu. Sarah McBride z Partii Demokratycznej został w nich pierwszą osobą „transpłciową”, która obejmie mandat senatora. W tegorocznych wyborach wzięła zresztą udział rekordowa liczba kandydatów reprezentujących mniejszości seksualne.
Podający się obecnie za kobietę McBride został wybrany w stanie Delaware, będącym zresztą rodzinnym regionem Bidena. Od 1988 roku w tym stanie nie wybrany został kandydat Partii Republikańskiej, dlatego jest on oczywiście uznawany za bastion demokratów. Pierwszy „transpłciowy” senator w historii Stanów Zjednoczonych ma zresztą za sobą stać w Białym Domu.
McBride odbywał go oczywiście podczas prezydentury Baracka Obamy. Również wówczas stał się postacią historyczną, bo był pierwszym mężczyzną jawnie podającym się za kobietę, który pracował w Białym Domu na jakimkolwiek stanowisku. W Stanach Zjednoczonych nie pierwszy raz mandat parlamentarny obejmie transseksualista, lecz dotąd żaden z nich nie był senatorem. McBride będzie więc najwyższą rangą osobą „transpłciową” w amerykańskim parlamencie.
Warto zresztą podkreślić, że te wybory były rekordowe pod względem liczby kandydatów związanych z ruchem LGBTQWERTY. Wystartowało ich łącznie 574, a 35 z nich miało zdobyć mandaty do Senatu i Izby Reprezentantów. Według sondaży blisko 7 proc. elektoratu w USA wywodzi się właśnie ze środowisk mniejszości seksualnych.
Na podstawie: ft.com, cnn.com.