Z Piotrem Semką nie tylko można, ale w wielu wypadkach po prostu trzeba się nie zgadzać, jednak trudno odmówić mu erudycji, wiedzy, a także bycia świadkiem wielu przełomowych wydarzeń z najnowszej historii naszego kraju. Co może dziwić najbardziej, publicysta jednoznacznie kojarzony z Prawem i Sprawiedliwością nie szczędzi mu słów krytyki, zwłaszcza w zakresie promowania karierowiczów i instrumentalnego wykorzystywania konserwatystów do swoich czysto partyjnych interesów.
Urodzony w 1965 roku dziennikarz postanowił uczcić swoje „ponad pięć dych na karku” wywiadem-rzeką, w którym opowiada o swoim zresztą niezwykle ciekawym życiu. Jako osoba pochodząca z Gdańska mógł on bowiem obserwować z bliska między innymi narodziny „Solidarności”, strajki w Stoczni Gdańskiej czy narodzony „dworu” Lecha Wałęsy, nie wspominając już o protestach z 1988 roku, gdy młodzi robotnicy po raz pierwszy przekonali się o zdradzie swoich liderów i chęci dogadania się przez nich z komunistyczną władzą.
Nim Semka przechodzi jednak do tak przełomowych wydarzeń, opowiada o swoim życiu rodzinnym, co tylko z pozoru może wydać się nużące. Tymczasem losy jego familii pokazują w dużej mierze dylematy przed jakimi po zakończeniu wojny stali dawni żołnierze Armii Krajowej, nie wspominając już o powojennym podziemiu antykomunistycznym. Kontestować system, co może skończyć się nawet śmiercią, czy jednak wykonywać pracę „pozytywistyczną” i po prostu robić coś dobrego dla kraju? Dziadkowie i ojciec Semki obserwując stalinowskie represje wybrali te drugie rozwiązanie, zaś sam dziennikarz wspomina, że osoby z tamtego pokolenia nie chciały później brać udziału w opozycyjnej działalności właśnie z powodu powojennej traumy spowodowanej prześladowaniami…
Wracając jednak do wspomnianych „wielkich wydarzeń”, dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” już jako nastolatek na własne oczy obserwował narodziny „Solidarności”, zaś poza uczestniczeniem w demonstracjach w 1980 i 1981 roku dokładał swoją cegiełkę do opozycyjnej działalności poprzez wydawanie szkolnej, antykomunistycznej gazetki. Z tego zresztą powodu Semka został nawet przeniesiony na pewien czas do innego liceum, ponieważ w słynnej w całym Gdańsku „Topolówce” (w liceum kształciło się wielu przyszłych liderów nie tylko trójmiejskiej zresztą opozycji) jego polityczna działalność zaczęła wadzić dyrektorowi związanemu z komunistami.
Jeszcze ciekawsze wydają się być późniejsze obserwacje Semki, poczynione już przez jego osobę jako redaktora gazety informacyjnej „Solidarności” Regionu Gdańsk, dotyczące przede wszystkim powstania wspomnianych już „dworu” Wałęsy i protestów stoczniowców z 1988 roku. Dziennikarz wspomina, że przy gdańskim Kościele Św. Brygidy wytworzyła się specyficzna i tym samym odrzucająca atmosfera przepychu. Margaret Thatcher w epicentrum kryzysu gospodarczego PRL-u była więc przyjmowana pieczonymi bażantami, zaś liderzy związkowi coraz bardziej dystansowali się od ludu. Szersze masy mogły zauważyć degenerację solidarnościowych elit już podczas strajku w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku, kiedy doradcy Wałęsy zachęcali stoczniowców do zakończenia strajku, chociaż nie udało im się jeszcze niczego wywalczyć.
Lata 90. ubiegłego wieku to już walka pomiędzy dwoma głównymi odłamami „Solidarności”, która zakończyła się medialną i ideologiczną dominacją środowiska skupionego wokół „Gazety Wyborczej”. Semka z własnego doświadczenia opisuje tworzenie się współczesnego polskiego rynku medialnego, trudnego zwłaszcza dla publicystów związanych z szeroko pojętą prawicą. Nieliczne udane inicjatywy pokroju TVP z czasów prezesury Wiesława Walendziaka, dziennika „Życie”, Radia Plus czy tygodnika „Uważam Rze” bardzo szybko kończyły swój żywot, natomiast inne okazały się zasadniczo jedynie efemerydami. Dopiero w ostatnich latach, zdaniem bohatera książki, udało się przełamać dotychczasowy lewicowo-liberalny monopol.
Oczywiście zdaniem Semki było to możliwe dzięki PiS-owi, ale wbrew jego doskonale znanej sympatii do obecnej władzy, pozostaje on wobec niej bardzo krytyczny. Niepokoją go zwłaszcza poczynania rządzących wobec dziennikarzy, którzy mają być propagandystami, co widać najlepiej po TVP porównywanej przez niego do czasów znanych z epoki Edwarda Gierka. Publicysta przytacza zresztą własną rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim, gdy ten po emisji jednego z wywiadów zarzucał mu prowokację z powodu zadania mu trzech trudnych pytań. Ponadto Semka ma pretensje do PiS-u o brak jakichkolwiek działań w zakresie budowy nowej konserwatywnej i opiniotwórczej elity, a także daleko posuniętą niechęć do prawicowych środowisk nie zawsze znajdujących wspólny język z tym ugrupowaniem. Ponadto partia Kaczyńskiego jako ugrupowanie o charakterze wodzowskim traktuje instrumentalnie lokalnych liderów konserwatywnej opinii, którzy ryzykując ostracyzm i destabilizację sytuacji życiowej opowiadają się jednoznacznie za PiS-em, aby następnie zostać „wyplutymi” przez obóz rządzący.
Najbardziej rozczarowującym fragmentem książki są wspomnienia Semki na temat jego wyjazdów zagranicznych. Podczas transformacji ustrojowej w państwach bloku wschodniego był on świadkiem „Aksamitnej rewolucji” w Pradze, obalenia Nicolae Ceausescu w Bukareszcie, radzieckiego ataku na Wilno czy „puczu Janajewa” w Moskwie, lecz w bardzo enigmatyczny sposób relacjonuje tamte wydarzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że wywiad-rzeka z jednym z najważniejszych prawicowych publicystów jest niezwykle ciekawy, a przede wszystkim pozwala zrozumieć najnowszą historię polityczną naszego kraju.