Na ceremonii otwarcia doszło do kolejnego „skandalu”. Walthera Trogera, członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, oskarżono o „nazistowski salut”, który miał wykonywać do maszerującej niedaleko jego trybuny niemieckiej reprezentacji. Komitet szybko jednak sprawę sprostował przypominając, że Troger w 1972 roku był burmistrzem wioski olimpijskiej i podczas ataku bojowników Czarnego Września zaoferował swoją osobę w zamian za zwolnienie izraelskich zakładników. W 2004 roku złożył także do Komitetu Olimpijskiego skargę na niemieckich fanów noszących koszulki z napisem „Blitzkierg – to tylko gra”.
Epitetami pokroju „obrzydliwy” czy „mierżący” obrzucono w prasie również gest pokazany przez pewnego Litwina podczas meczu koszykówki, rozgrywanego między reprezentacjami Litwy i Argentyny. Rzekomo miał on wykonywać „rasistowski salut” pod adresem dwóch czarnych stewardów uspokajających zbyt aktywną w ich odczuciu grupę kibiców, w której znajdował się osobnik wykonujący inkryminowany akt. Głos w prasie natychmiast zabrał Ged Grebby, szef generalny akcji „Pokażmy rasizmowi czerwoną kartkę”, mówiąc, że policjanci i stewardowie widząc tak „ekstremalnie rasistowski znak” powinni byli natychmiast wyrzucić kibica ze stadionu. Stwierdził także, że jest to gest karalny i wraz ze swoją organizacją zachęca policję do podjęcia odpowiednich działań. Weyman Benett z United Against Fascism ubolewał, że nie aresztowano, albo przynajmniej nie wyrzucono sprawcy.
Kolejną ofiarą terroru politycznej poprawności (choć w równym stopniu również własnej impertynencji), jest szwajcarski piłkarz Michel Morganella. Po przegranym z Południową Koreą meczu, ewidentnie niezadowolony z wyniku zawodnik umieścił na swoim Twitterze wiadomość o treści – „chciałbym spuścić łomot wszystkim Koreańczykom, banda intelektualnie kalekich niedorozwojów”. Wpis uznano za rasistowski, a szef szwajcarskiej drużyny olimpijskiej Gian Gilli natychmiast wyrzucił piłkarza z reprezentacji.
Terror politycznej poprawności podnosi do rangi zbrodni wydarzenia, które jeszcze niedawno przeszłyby bez echa, bądź zostały uznane za głupi incydent, żart czy przejaw zwykłego chamstwa i braku taktu, jednak nie tylko tu przejawia się „cenzura olimpijska”. Można ją również znaleźć w niezwykle agresywnie sformułowanym produkcie brytyjskiej legislatywy – London Olympic Games and Paralympic Games Act of 2006, który wprowadza ogromne ograniczenia dotyczące samych terminów związanych z Olimpiadą. Stworzono w nim listy słów, z których użycie dwóch lub więcej będzie skutkowało poważnymi konsekwencjami prawnymi. Lista A zawiera takie terminy jak „igrzyska”, „dwa tysiące dwanaście”, „2012”, a Lista B „złoty”, „srebrny”, „brązowy”, „Londyn”, „medal”, „sponsorzy”, „lato”. Chronione zazdrośnie są również wszelkie symbole z olimpiadą związane, więc nie można wystawiać na widok publiczny czegokolwiek, co choćby je przypomina. Nowa ustawa w przypadku złamania przepisów zezwala służbom na wejście na posesję czy do lokalu i „usunięcie, zniszczenie, ukrycie bądź wymazanie każdego naruszającego prawo artykułu”. W ten sposób pewien sklep mięsny został zobligowany do ściągnięcia naręczy kiełbas ułożonych na witrynie na kształt kół olimpijskich, a restauracja do usunięcia papierowych atrap zniczy.
Organizatorzy Olimpijscy wszelkie głosy sprzeciwu przeciwko tej ustawie uciszają w sposób ostentacyjnie wulgarny nazywając wszystkich chcących się wzbogacić na igrzyskach „pasożytami”. W Wielkiej Brytanii podnosi się także problem wprowadzonej instytucjonalnie nierówności wobec prawa poprzez przyznanie przywilejów jednej tylko „marce”.
OWL