Rządzący jak dotąd mówili wiele o konieczności wzmocnienia pozycji pracowników, ale na razie skończyło się głównie na słowach. Państwowa Inspekcja Pracy od dawna cierpi z powodu chronicznego niedofinansowania i zbyt małej liczby kontrolerów, co zgodnie z założeniami ustawy budżetowej na bieżący rok się nie zmieni, choć o zwiększenie wydatków na funkcjonowanie tej instytucji apelowali przedstawiciele związków zawodowych.
Według pierwotnych założeń ustawy budżetowej, PIP miał dostać dodatkowe 24 miliony złotych, aby przede wszystkim zwiększyć płace dla osób już zatrudnionych w tej instytucji, a także podnieść pulę wynagrodzeń w taki sposób, by możliwe było zatrudnienie nowych kontrolerów. Ostatecznie w toku prac nad budżetem państwa kwota ta została znacznie obcięta, dlatego PIP otrzyma tylko o 978 tysięcy złotych więcej w porównaniu do roku ubiegłego.
Przedstawiciele związków zawodowych w ubiegłym tygodniu interweniowali w tej sprawie u Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, a dokładniej uczynili to przedstawiciele inicjatywy ustawodawczej na rzecz zakazu handlu w niedzielę. Zwracali oni uwagę na fakt, iż wzmocnienie PIP jest ważnym elementem w zakresie przestrzegania ustawy ograniczającej możliwość robienia zakupów w siódmym dniu tygodnia.
Przede wszystkim jednak PIP cierpi na wspomniane już chroniczne niedofinansowanie. Obecnie na jednego inspektora przypada prawie 10 tysięcy przedsiębiorstw, przy czym wynagrodzenie kadry PIP jest o blisko jedną trzecią mniejsze niż w Najwyższej Izbie Kontroli. Zgodnie z pierwotnymi założeniami ustawy budżetowej, PIP otrzymałby wspomniane dodatkowe 24 miliony złotych właśnie na podwyżkę płac i zwiększenie ich puli, aby możliwe było zatrudnienie dodatkowych kontrolerów.
Na podstawie: tysol.pl, nowyobywatel.pl.