Przerywanie wystąpień prezydenta Donalda Trumpa przez największe stacje telewizyjne wydaje się przedwczesne. Ma on bowiem coraz więcej argumentów przemawiających za tezą o fałszowaniu wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Właśnie odnaleziono paczkę z niepoliczonymi kartami wyborczymi, które nie zostały celowo uwzględnione przez urzędników wyborczych.
Cała sprawa dotyczy hrabstwa Floyd znajdującego się w pobliżu Atlanty. Wykryto tam blisko 2,6 tys. niepoliczonych dotychczas kart, z czego około 1,6 tys. to głosy oddane na Trumpa, a połowa mniej na Joe Bidena. Dyrektor wyborczy w stanie Georgia, Gabriel Sterling, nazwał wykrycie tych nieprawidłowości „niesamowitą pomyłką”, wzywając jednocześnie do zmian na stanowiskach kierowniczych.
Sterling nie próbował jednak tłumaczyć niepoliczenia tych głosów zwykłym błędem. Jego zdaniem osoba odpowiedzialna za te zdarzenie po prostu nie wykonuje prawidłowo swojej pracy. Odnalezienie kart wyborczych nie było bowiem kwestią usterek w samym sprzęcie do liczenia głosów.
Zaniepokojenie wykrytym fałszerstwem wyraziły lokalne struktury Partii Republikańskiej. Szef prawicy we wspomnianym hrabstwie, Luke Martin, nazwał te niedopatrzenie „bardzo niepokojącym”. Nie zdecydował się jednak na podważenie prawidłowości całego procesu wyborczego.
To nie jedyne nieprawidłowości wykryte w ostatnich godzinach. Władze hrabstwa Clark w Nevadzie zdecydowały się nie uznawać wyników rywalizacji o mandat radnego, o który walczyli kandydaci Demokratów i Republikanów. Samorząd uznał, że nie można zaakceptować wygranej polityka Partii Demokratycznej, bo istnieją rozbieżności w kwestii prawidłowości 139 oddanych w tym hrabstwie głosów.
Sztab wyborczy Trumpa złożył zresztą wniosek do Departamentu Sprawiedliwości USA w związku z przebiegiem wyborów w Nevadzie. Jedna z osób zasiadających w komisji wyborczej twierdzi bowiem, że była naocznym świadkiem nieprawidłowości. Mianowicie w jego komisji mogły głosować osoby, które nie mały aktualnego identyfikatora stanu Nevada lub wydanego w nim prawa jazdy.
Świadek miał zeznać pod przysięgą, że widział też dwie osoby wręczające dwóm innym osobom nierozpakowane karty wyborcze. Były one następnie wypełniane „na boku furgonetki z reklamą wyborczą Bidena”. Dodatkowo członek komisji wyborczej widział osoby wchodzące do lokali z wieloma kartami do głosowania.
Na podstawie: dziennik.pl, foxnews.com, cnn.com.