Prezydent Barack Obama po raz kolejny podkreślił silne poparcie Stanów Zjednoczonych dla przyjęcia Turcji do Unii Europejskiej. W wywiadzie dla włoskiej prasy stwierdził, że Turcja powinna poczuć się częścią „rodziny” krajów UE. Przyjęcie Turcji do Unii może mieć, według niego, „pozytywny wpływ” na inne kraje muzułmańskie w regionie. „Zaletami” Turcji według Obamy ma być fakt, że jest ona krajem demokratycznym oraz sojusznikiem NATO – jest to również powodem, dla którego prezydent USA podkreśla wagę stosunków Waszyngtonu z Ankarą.
To jednak nie wszystko, nagrodą dla Turcji ma być uczestnictwo w UE, a co za tym idzie – możliwość swobodnej migracji jej obywateli do krajów europejskich. 80 milionów obywateli islamskiej demokracji miałoby zasilić szeregi „zjednoczonej Europy”. Obama powiedział, że zdaje sobie sprawę z niechętnego stosunku Europejczyków do członkostwa Turcji w UE. Podkreślił, że USA, mimo iż nie są członkiem Unii Europejskiej, zawsze wyrażały opinię, że w łonie Unii powinno zaistnieć szerokie poparcie dla przyjęcia Turcji do wspólnoty. Jako Europejczycy przyjmujemy uwagi prezydenta Obamy i podzielających jego zdanie włodarzy unijnego superpaństwa, licząc na to, że gdy dzień akcesu Turcji do UE będzie się zbliżał, również i my zostaniemy spytani o zdanie. Jak i na to, że nie zostanie ono potraktowane tak jak zdanie Irlandczyków odnośnie Traktatu Lizbońskiego.