Utyskiwanie na niedzielę wolną od handlu jasno pokazuje, że w Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii ustanowienia systemu gospodarczego, który rzeczywiście będzie odpowiadał na potrzeby społeczeństwa, a ono samo nie będzie sprzeciwiać się korzystnym dla siebie rozwiązaniom. Jednak sam fakt wprowadzenia nowego prawa wskazuje na pojawienie się w debacie publicznej tematów wcześniej spychanych na margines, czyli między innymi tych podejmowanych od lat przez środowisko „Nowego Obywatela”.
Bieżący numer kwartalnika poświęcony jest właśnie zagadnieniu społecznej gospodarki, którą przeciwstawia agresywnemu neoliberalizmowi, nastawionemu głównie na spełnianie kolejnych zachcianek elit cały czas powiększających swój majątek, najczęściej właśnie kosztem społeczeństwa. W Polsce problem ten jest znany od wielu lat, wręcz od początków istnienia III Rzeczpospolitej, przy czym od kilku lat pojawia się on w mainstreamie debaty publicznej, za co odpowiadają choćby publicyści pokroju Rafała Wosia. To właśnie od rozmowy z autorem przełomowej w tym temacie książki „Dziecięca choroba liberalizmu” rozpoczyna się najnowszy numer pisma.
Woś w rozmowie z Krzysztofem Wołodźką rozmawia nie tylko o problemie redystrybucji dóbr w III RP, ale także o doświadczeniach publicysty, które skłoniły go do zajęcia się tematami zupełnie nieobecnymi przez ostatnie ćwierćwiecze w mediach głównego nurtu. Dziennikarz porusza więc temat braku pro-społecznych działań Prawa i Sprawiedliwości od ponad półtora roku, słabą pozycję świata pracy wobec pracodawców i ewentualny pozytywny wpływ jej podniesienia na polską przedsiębiorczość, tym samym po raz kolejny uderzając w rozpowszechnione w Polsce neoliberalne mity na temat współczesnej gospodarki rynkowej. Ciekawie brzmią przy tym słowa Wosia dotyczące wolnego czasu Polaków, który ma w dużej mierze w ogóle nie istnieć, ponieważ są oni pochłonięci swoją ciężką i jednocześnie słabo płatną pracą.
Do kwestii pozycji pracowników wobec pracodawców nawiązuje również Jan J. Zygmuntowski w tekście „Siła świata pracy motorem postępu”, w którym jasno wskazuje, iż postęp technologiczny firm związany jest z naciskiem zatrudnionych na zwiększenie płac i poprawę warunków pracy, co powoduje konieczność wdrożenia większej liczby innowacji. Jednocześnie nie powodują one wcale redukcji zatrudnienia, chociaż zdaniem zwolenników skrajnego liberalizmu pracownicy zmuszając pracodawców do wyżej wspomnianego kroku podcinają gałąź na której siedzą. Jeśli jednak robotyzacja pracy rzeczywiście spowoduje redukcję miejsc pracy, co oczywiście doprowadzi do dalszego zubożenia społeczeństw, wówczas „do akcji” wkroczyć może gwarantowany dochód podstawowy, o którym w artykule „Eksperymenty z dochodem podstawowym” pisze dr Maciej Szlinder.
Co ciekawe, za słabą pozycję pracownika we współczesnym świecie pracy odpowiada również państwo, ponieważ nie przestrzega ono wdrożonych już kilka lat temu rozwiązań, które przewidują, iż przetargi na państwowe zlecenia mogą wygrać tylko firmy oferujące zatrudnionym umowy o prace. Zdaniem Katarzyny Dudy, autorki tekstu „Czy prawo chroni słabych? Klauzula propracownicza w przetargach i minimalna stawka godzinowa”, większość samorządów ma problem z przestrzeganiem podobnych zapisów, a dodatkowo sama administracja państwowa potrafi zatrudniać Polaków na umowach wręcz uwłaczających ich godności. To niestety nie jedyny obszar, gdzie państwo totalnie zawiodło. Innym jest bowiem centralizacja owej administracji, co doprowadziło do podupadnięcia wielu polskich miast, z których w związku z reformą samorządową poznikały różnorakie urzędy, a wraz z nimi cały prestiż wielu miast. Do poradzenia sobie z tym problemem zachęca Karol Trammer, który w „Festiwalu deglomeracji” pokazuje jednak, że większość deklaracji na temat przeniesienia niektórych państwowych instytucji do mniejszych miast wciąż pozostaje jedynie w sferze obietnic.
Warto również zwrócić uwagę na tradycyjny blok tekstów historycznych. Dr Michał Rauszer w tekście „Chłopi, rewolucja rosyjska i republiki ludowe” przypomina o roli polskich chłopów w odzyskaniu niepodległości, za co jednak nie zostali oni należycie nagrodzeni – często ich postulaty pacyfikowali bowiem właściciele ziemscy, często wcześniej współpracujący z zaborcami, stąd też rolnicy byli zmuszeni powoływać swoje własne republiki, takie jak Tarnobrzeska i Pińczowska, aby móc zaprowadzić swoje własne porządki, co jednak spotkało się z reakcją rodzącego się wówczas Wojska Polskiego. Dr Jarosław Tomasiewicz i Piotr Grudka przedstawili z kolei historię milicji Polskiej Partii Socjalistycznej, która podobnie jak inne ruchy polityczne organizowała swoje własne bojówki. Często dopuszczały się one nie tylko ataków na swoich politycznych przeciwników, ale również zwykłych przestępstw, a to jak na dłoni pokazuje, iż przemoc w dwudziestoleciu międzywojennym nie była tylko udziałem narodowców.
„Nowy Obywatel” dalej walczy o przetrwanie na rynku medialnym, szczególnie po obcięciu dotacji przez obecny, rzekomo pro-społeczny rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jak widać w kwestiach realizacji okładkowego hasła „Ekonomia dla mas!” nie można zdawać się na żadne środowisko polityczne, ale trzeba wspierać inicjatywy oddolnego nacisku na często wciąż tkwiące w neoliberalnych dogmatach polityczne ugrupowania.