Grupa Boryszew chwaliła się ekspansją zagraniczną w postaci swojej własnej fabryki w Niemczech. Tamtejsi pracownicy powoli tracą jednak cierpliwość względem oferowanych im wynagrodzeń. Niemcy mówią wprost, że nie zamierzają dłużej pracować za „polskie stawki”, czyli za pieniądze oscylujące wokół niemieckiej pensji minimalnej.
Fabryka Boryszew Automotive Plastics w Prenzlau w kraju związkowym Brandenburgii wchodzi w skład Boryszew S.A., a więc spółki zajmującej się głównie produkcją komponentów dla sektora motoryzacyjnego. Przez lata była ona przedstawiana przez niemieckie media jako „przyczółek polskiego przemysłu”, zatrudniając obecnie około 240 osób.
Już niedługo zakład może jednak stanąć. Pracownikom nie podobają się bowiem stawki oferowane przez polskiego przedsiębiorcę. Mają one oscylować wokół niemieckiej płacy minimalnej, przez co pozostaję one w tyle w stosunku do wynagrodzeń w innych fabrykach działających na terenie Niemiec. Tym samym pracownicy zarabiają około 9,5 euro na godzinę.
Ogółem konflikt między załogą a Boryszewem S.A. nie jest nowy. Pierwszy protest miał miejsce ponad trzy lata temu, gdy zatrudnieni pracowali jedynie przez cztery godziny dziennie, aby zwrócić uwagę na niskie pensje. Ówczesne problemy udało się ostatecznie przezwyciężyć, ale obecnie będzie to dużo trudniejsze z powodu kiepskich wyników finansowych spowodowanych pandemią koronawirusa.
Boryszew Automotive Plastics w oświadczeniu skierowanym do pracowników podkreśliło zresztą, że wynik finansowy za ostatni rok jest ujemny. Firma miała więc skupić się głównie na utrzymaniu zatrudnienia, proponując specjalny dodatek w postaci 200 euro rocznie.
Zakład w Prenzlau jest oddalony kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Polską, lecz większość jego załogi stanowią Niemcy. Lokalne władze z powody wysokiego bezrobocia wspierały zresztą budowę fabryki, kilka lat temu przyznając polskiemu przedsiębiorstwu blisko cztery miliony euro. Cztery lata temu władze Brandenburgii wręczyły zaś firmie „Nagrodę Przyszłości” za osiągnięcia w regionie.
Serwis Money.pl miał rozmawiać z jednym z polskich pracowników fabryki. Podkreślił on, że Niemcy mimo wysokiego bezrobocia w regionie są przywiązani do praw pracowniczych. Z tego powodu o porozumienie bez przyznania podwyżek będzie niezwykle trudno.
Na podstawie: money.pl.