Problemy Niemców z imigrantami nie tylko nie są rozwiązywane, ale jeszcze dodatkowo stale się pogłębiają. Okazuje się bowiem, że administracja nie wie gdzie znajduje się blisko 30 tysięcy osób z odrzuconymi wnioskami o azyl, podczas gdy powinny one opuścić kraj. Ponadto w przeddzień Dnia Wszystkich Świętych w mieście Essen grupa około 200 przybyszy z Afryki zaatakowała osoby bawiące się w tak zwane „Halloween”.

Pod wpływem rosnących notowań narodowo-konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec (AfD) kanclerz Angela Merkel musiała zrewidować „politykę otwartych drzwi”, dlatego Niemcy zaczynają procedury mające na celu natychmiastowe wydalanie z kraju osób, których wnioski o udzielenie azylu nie zostały rozpatrzone pozytywnie. Będzie to jednak niezwykle trudne, ponieważ administracja państwowa nie wie gdzie obecnie znajduje się blisko 30 tysięcy imigrantów, którzy nie otrzymali pozwolenia na osiedlenie się w Niemczech.

Chęć pozbycia się najbardziej kłopotliwych osób spowodowała gwałtowny wzrost liczby postępowań sądowych w tej kwestii. W ubiegłym roku przeprowadzono ich blisko 69 tysięcy, ale w tym roku spraw dotyczących azylu toczyło się bądź nadal toczy blisko 320 tysięcy. Organizacje skupiające niemieckich sędziów już w lecie alarmowały, iż sądom grozi z tego powodu zator, a warto nadmienić, że wówczas przewidywano na cały rok najwyżej 200 tysięcy podobnych spraw do rozpatrzenia.

Imigranci mieszkający w Niemczech dodatkowo nie integrują się z tamtejszym społeczeństwem, ani tym bardziej z obchodzonymi przez nie komercyjnymi „świętami”. Z tego powodu przedwczoraj w mieście Essen grupa około 200 mężczyzn pochodzących z Afryki zaatakowała osoby, które pojawiły się na ulicach w celu świętowania tzw. „Halloween”, czyli maskarady związanej z amerykańską popkulturą. Tamtejsza policja zatrzymała w związku z tym kilka osób oskarżonych o spowodowanie ciężkich uszczerbków na zdrowiu uczestników tej zabawy.

Na podstawie: jungefreiheit.de, faz.de.