Zasiadający w saksońskim landtagu Andre Hahn, pełniący funkcję przewodniczącego partii Die Linke (pol. Lewica) w Dolnej Saksonii, a także jego odpowiednik z Turyngii – Bodo Ramelow – to jedni z pierwszych lewicowych polityków, którym odebrano immunitety poselskie przez wzgląd na ich udział w nielegalnych blokadach marszu nacjonalistów w Dreźnie, 13 lutego ubiegłego roku. W kolejce czekają już także liderzy Lewicy z Hesji – Janine Wissler i Willy van Oyen.

Dzięki uchyleniu immunitetów Andre Hahnowi i Bodo Ramelowi, drezdeńska prokuratura najprawdopodobniej postawi im formalne zarzuty naruszenia praw innych obywateli do wolności zgromadzeń. Jeżeli zostaną skazani, natychmiastowo utracą mandaty poselskie.

Prokuratura w Dreźnie już przed rokiem zaapelowała do deputowanych do parlamentów w Saksonii i Turyngii o uchylenie immunitetów podejrzewanym przez nią posłom. Jej zdaniem, Hahn i Ramelow byli głównymi inicjatorami nielegalnych zgromadzeń i wynikających z nich zamieszek, mających na celu zablokowanie marszu upamiętniającego zbombardowanie tego miasta przez siły alianckie w 1945 roku. Wniosek prokuratury został poparty zarówno przez nacjonalistyczną NPD, która organizowała marsz w Dreźnie, jak również przez posłów rządzącej koalicji CDU-FDP.

Podejrzani posłowie odpierają te zarzuty, twierdząc, że zgromadzenia organizowane przez Die Linke były pokojowymi protestami przeciwko demonstracji „skrajnej prawicy”, a oni sami nie brali udziału w żadnych zamieszkach. „Nikogo nie zaatakowałem, nic nie ukradłem” – mówi Andre Hahn. Stwierdził również, że cała skierowana przeciwko jego osobie sprawa z pewnością jest „motywowana politycznie”.

Przyglądając się tej sytuacji warto odnotować, iż organizowane przez niemieckich „antyfaszystów” blokady w Dreźnie uchodzą w Polsce za wzór do naśladowania przez ich tutejszych odpowiedników. Póki co, naszym rodzimym „antyfaszystom” nie udało się (i najprawdopodobniej się nie uda) skutecznie zablokować którejkolwek z narodowych demonstracji w Polsce, jednak „scenariusz drezdeński” jest praktycznie na wyciągnięcie ręki.

Przypomnijmy. Robertowi Biedroniowi, homoseksualnemu posłowi z ramienia Ruchu Poparcia Palikota, grozi utrata mandatu poselskiego ze względu na jego aktywny udział w blokadach dla marszu nacjonalistów w Warszawie, 11 listopada 2010 roku. Poseł Biedroń, od kilku miesięcy znany również jako Robert B., brał udział w nielegalnym zgromadzeniu, którego uczestnicy usiłowali zablokować patriotyczny Marsz Niepodległości. Według materiałów filmowych, naruszył nietykalność cielesną jednego policjantów, zostając chwilę później aresztowany. Proces w tej sprawie trwa, a za zarzucany posłowi Biedroniowi czyn, oprócz utraty mandatu poselskiego grozi również do roku pozbawienia wolności.

 

na podstawie: Boulevard Baden, LentaRU