Izraelski premier Benjamin Netanjahu gościł w swoim kraju włoskiego wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, nie szczędząc mu słów uznania i nazywając go „wielkim przyjacielem Izraela”. Szef włoskiej Ligi nie pozostał dłużny, dlatego nazwał libański ruch oporu Hezbollah ugrupowaniem terrorystycznym i zapowiedział zwalczanie w każdej formie wszelkich przejawów „antysemityzmu”, o co wcześniej apelowały do niego środowiska żydowskie we Włoszech.
Swoją dwudniową wizytę w państwie syjonistycznym włoski wicepremier zaczął w jego północnej części, gdzie pokazano mu między innymi „tunele terroru”, które miały zostać zbudowane przez wspomniany Hezbollah. Za ich pośrednictwem libański ruch oporu ma rzekomo przygotowywać ataki na syjonistów, co Netanjahu nazwał aktem agresji ugrupowania przeciwko Izraelowi oraz normom prawa międzynarodowego. Salvini przyklasnął wypowiedziom szefa izraelskiego rządu, nazywając Hezbollah „islamskimi terrorystami”.
Komentarze lidera włoskiej Ligi nie przypadły przy tym do gustu nie tylko części jego elektoratu, lecz również jego partnerom koalicyjnym z Ruchu Pięciu Gwiazd. Dotychczas Włochy starały się bowiem nie krytykować otwarcie Hezbollahu, ponieważ w Libanie stacjonują złożone w dużej mierze z włoskich żołnierzy siły UNIFIL , czyli misji pokojowej pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych. Od sierpnia ich szefem jest zresztą włoski generał Stefano Del Col.
Mimo swoich pro-izraelskich komentarzy, zapowiadających dodatkowo surowe karanie we Włoszech wszelkich przejawów „antysemityzmu” i „negacjonizmu”, Salvini nie był szczególnie mile widziany w tym kraju. Przechadzając się we wtorek wieczorem ulicami Jerozolimy został więc zwyzywany od faszystów, zaś miejscowe media zarzucały mu chęć wybielenia swojej „faszystowskiej” przeszłości właśnie poprzez zachwalanie państwa syjonistycznego.
Na podstawie: independent.co.uk, ilgiornale.it, jpost.com.